Malwina Masternak z powrotem w Ostrowcu Świętokrzyskim

Nawet gdybym bardzo chciał, to nie mam najmniejszego powodu, by napisać coś niepochlebnego o koncercie Malwiny Masternak, który odbył się na dziedzińcu Ostrowieckiego Browaru Kultury w niedzielny wieczór, 15 sierpnia 2021 roku.

Inigo Ruiz de Gordejuela i Malwina Masternak. Fot. Krzysztof Krzak

Zacznijmy od tytułu koncertu: „Powroty”. Jak najbardziej trafny, bowiem Malwina Masternak, rodowita ostrowczanka, od wielu lat przebywająca za granicami Polski (najpierw z powodu studiów w renomowanym Berklee Global Jazz Institute w Bostonie, a następnie z powodów rodzinno – zawodowych w hiszpańskim San Sebastian, gdzie uczy wokalistyki jazzowej), systematycznie, raz w roku przyjeżdża do rodzinnego miasta, gdzie nie tylko występuje (od dwóch lat z towarzyszeniem pianisty Iñigo Ruiza de Gordejueli, prywatnie męża artystki), a także prowadzi warsztaty z młodymi adeptami sztuki wokalnej. Nie inaczej było w tym roku; uczestnikami zajęć z tą znakomitą wokalistką byli członkowie (ściślej: głównie członkinie) Studia Wokalnego „Pandora” prowadzonego w Miejskim Centrum Kultury w Ostrowcu Świętokrzyskim przez Ewę Goworowską. Efekty tych warsztatów można było usłyszeć na początku niedzielnego koncertu. Cztery, niełatwe standardy jazzowe („Shiny Stockings”, „Stolen Moments”, „Ile Aye” i „Centerpiece”) zaśpiewali z Malwiną Masternak (i swoją instruktorką) m.in. Julia Tłuczkiewicz, Zosia Pacholczak, Martyna Cieśla, Kamila Szemraj, Julia Jarzębak, Mary Kosiarz, Noemi Gocel, Aleksandra Cebula i jedyny w tym gronie przedstawiciel płci męskiej Patryk Salamon. I cóż powiedzieć? Ten stworzony z wielu indywidualności, w ciągu zaledwie siedmiu dni zajęć chór brzmiał znakomicie. Młodzi, śpiewający na co dzień inne piosenki, odnaleźli się świetnie w niełatwym, jako się rzekło, repertuarze jazzowym, co tylko dobrze świadczy o talencie pedagogicznym Malwiny Masternak, ale też i ogromnym talencie adeptów sztuki wokalnej. Chapeau bas!

Studio Wokalne Pandora z Malwiną Masternak i jej mężem. Fot. Krzysztof Krzak

Natomiast to, co ujmuje słuchacza w przypadku kontaktu ze sztuką Malwiny Masternak, poza – oczywiście - jej ogromną muzykalnością, doskonałym operowaniem głosem, kulturą wykonawczą, umiejętnością tworzenia klimatu, profesjonalną współpracą z akompaniatorem, to szacunek dla odbiorcy, wyrażający się m.in. w tym, że za każdym razem wokalistka prezentuje inny program, nowe utwory, także – poza standardami i coverami, jak „I’m old-fashioned”, "God save the child" - autorskie. Nie brakuje też osobistych, niepodrabialnych interpretacji „Zmierzchu” Wasowskiego i Przybory czy „Prząśniczki” Moniuszki, która w jazzowym opracowaniu przybiera zupełnie nowego wyrazu; ciekawa była też „Perspektywa”, czyli jazzowa wersja wiersza Szymborskiej. Malwina Masternak przekazuje też z estrady niezwykle pozytywną energię prowadząc konferansjerkę koncertu jej i jej męża, który ubogaca występ małżonki porywającymi solówkami i improwizacjami. Aż chce się słuchać i słuchać, i słuchać! To kiedy następny powrót?

Czytaj również: Poezja jazzu

Czytaj również: Jazzowa uczta w Ostrowieckim Browarze Kultury


Komentarze