Posty

Wyświetlam posty z etykietą Paulina Gałązka

I tak to się zaczęło... między Kargulem i Pawlakiem

Obraz
Kiedy czytam w kontekście najnowszego filmu o Pawlakach i Kargulach, że „pewnych filmów nie powinno się ruszać”, albo, że „to (czyli trylogia Sylwestra Chęcińskiego – przyp. KK) majstersztyk, więc przerabianie tego na nową wersję nie ma najmniejszego sens”, to myślę sobie, że czytanie ze zrozumieniem wciąż pozostaje naszym problemem społecznym, albo, że czytanie doniesień internetowych zaczynamy i kończymy na nagłówkach, po czym czym prędzej piszemy zgryźliwy komentarz. Bo przecież „Sami swoi. Początek” (premiera 16 lutego 2024 roku) to nie remake, a prequel sagi o Kargule i Pawlaku. Karol Dziuba i Adam Bobik. Fot. Jarosław Sosiński Scenariusz do prapoczątków konfliktu między tymi dwoma panami i ich rodzinami napisał, jak wcześniej, Andrzej Mularczyk , autor scenariuszy nie tylko do „Samych swoich”, „Nie ma mocnych” i „Kochaj albo rzuć”, ale także do kultowego serialu „Dom” lubianej „Blondynki” i wielu innych filmów i seriali. U podstaw „Samych swoich. Początku” legła powieść Mu

Młoda ona, młody on... I to by było na tyle!*

Obraz
Kiedy 28 marca 2022 roku oglądałem najnowszą premierę Teatru Telewizji, którą była tragedia Williama Szekspira „Romeo i Julia” w adaptacji i reżyserii Katarzyny Klimkiewicz, tłukł mi się po głowie refren piosenki Kayah: „po co?, po co?, po co?”. Zbigniew Waleryś, Zuzanna Woźniak i Rafał Kowalski. Fot. Jarek Sadkowski Sięganie po klasykę ma w mojej ocenie sens tylko wtedy, gdy chce się poprzez nią powiedzieć coś ważnego, odkrywczego o kondycji człowieka uwikłanego w problemy współczesności. Lub dać aktorom możliwość stworzenia wybitnych kreacji (po spektaklu Jerzego Gruzy z 1974 roku kariery Bożeny Adamek i Krzysztofa Kolbergera ruszyły z kopyta). Z żadnym z tych powodów nie mamy do czynienia w przypadku przedstawienia Katarzyny Klimkiewicz . Nie znam, oczywiście, motywacji pani reżyser, wydaje się jednak, że zajęła się ona sztuką Szekspira ze względu na swoją nośność i funkcjonowaniem w świadomości potencjalnych odbiorców jako historia miłosna wszech czasów. I potraktowała ona dzieje R

"Aszantka" - dramaturgiczna galanteria w Teatrze Telewizji

Obraz
Konia z rzędem temu, kto powie, dlaczego Jarosław Tumidajski, etatowy reżyser warszawskiego Teatru Współczesnego (ostatnio wyreżyserował w nim „Trzecią pierś” Ireneusza Iredyńskiego) wybrał na swój debiut w Teatrze Telewizji „Aszantkę” Włodzimierza Perzyńskiego.   Marcin Przybylski i Paulina Gałązka. Fot. Jan Bogacz/TVP Sztuka Włodzimierza Perzyńskiego miała już w telewizji trzy realizacje – ostatnią, w 1994 roku wyreżyserował Andrzej Łapicki, obsadzając w tytułowej roli Małgorzatę Pieńkowską (Maria z „M jak miłość”), aktorkę, którą – sądząc po lekturze jego pamiętników – wyjątkowo sobie cenił. Jarosław Tumidajski rolę Władki powierzył Paulinie Gałązce z Teatru Ateneum. I był to zdecydowanie dobry wybór. Aktorce udało się w sposób przekonujący, choć momentami przy użyciu zbyt farsowych środków wyrazu pokazać metamorfozę dziewczyny – kobiety, która z zakompleksionej, nieokrzesanej panienki z nizin społecznych (była córką stróża) staje się wyrachowaną, bezkompromisową utrzy