"Dywizjon 303. Historia prawdziwa" - średni film ku pokrzepieniu serc

Zanim film „Dywizjon 303. Historia prawdziwa” zagościł na dobre na ekranach polskich kin, jego producenci i dystrybutorzy stoczyli swoistą walkę ze swoimi kolegami odpowiedzialnymi za obraz „303. Bitwa o Anglię”.
 
Kadr z filmu "Dywizjon 303". Fot. Film Media

Tak się bowiem zdarzyło, że ten drugi film (w reżyserii Davida Blaira) trafił do widzów równo dwa tygodnie przed tym pierwszym (w reżyserii Denisa Delicia), w którego powstaniu udział polskich twórców był daleko większy. Producenci i dystrybutorzy „Dywizjonu 303” zareagowali na ten fakt wyjątkowo nerwowo. Na plakacie ich produkcji pojawił się napis skierowany do potencjalnego widza: „Nie pomyl filmu. Prawdziwa historia dywizjonu 303 na podstawie książki Arkadego Fiedlera dopiero od 31 sierpnia w kinach”. Miał on ewidentnie na celu zniechęcenie (taki eufemizm) kinomanów do wybrania się na film „303. Bitwa o Anglię”. Zmieniono również tytuł produkcji dzieła Film Media S.A., rozszerzając pierwotny tytuł „Dywizjon 303” o podtytuł: „Historia prawdziwa”, niejako wprost sugerując, że wszelkie inne opowieści o polskich lotnikach walczących o Anglię podczas drugiej wojny światowej są jedynie wytworem wyobraźni ich twórców. Trochę na zasadzie „mojszej” prawdy i racji, by sparafrazować nieco cytat z „Dnia świra” Marka Koterskiego.
Plakat filmu "Dywizjon 303". Fot. materiały prasowe
Ten podtytuł musi szczególnie dziwić, zwłaszcza tych widzów, którzy znają nieco historię powstawania filmu „Dywizjon 303. Historia prawdziwa” i znają na przykład informację, że krakowskie Muzeum Historii Lotnictwa Polskiego już w fazie produkcji zwracało uwagę na niezgodność scenariusza stworzonego przez Jacka Samojłowicza, Krzysztofa Burdzę i Tomasza Kepskiego z prawdą historyczną, co doprowadziło do wycofania się pierwotnego dystrybutora obrazu, którym miało być Kino Świat (wcześniej z różnych powodów dwukrotnie zmienił się reżyser). Zresztą, sam producent, Jacek Samojłowicz, sam przyznawał w wypowiedziach medialnych, że „Dywizjon 303” odbiega w niektórych kwestiach od prawdy historycznej przedstawianego czasu, co dla większości widzów świadomych oglądania filmu fabularnego, nie dokumentalnego jest sprawą oczywistą i zrozumiałą. Więc po co ten dopisek? (i tak dobrze, że nie ubarwiony słowem: narodowa). 
Co zatem oglądamy w filmie „Dywizjon 303. Historia prawdziwa”? Najogólniej rzecz biorąc: znaną z historii i literatury opowieść o polskich pilotach, tworzących osławiony dywizjon myśliwców, którzy podczas bitwy o Anglię w 1940 roku zestrzelili 126 samolotów wroga. Reżyser Denis Delić wraz z operatorem Waldemarem Szmidtem pokazują nie tylko trudy zmagań powietrznych dzielnych polskich lotników z siłami Luftwaffe, ale także ich przeżycia na ziemi. A te znaczone są zakrapianymi wizytami w pubie, potańcówkami, grą w karty, pozowaniem do zdjęć jak celebryci czy romansami, jak choćby ten Jana Zumbacha (w tej roli Maciej Zakościelny) z piękną angielską aktorką Victorią Brown (gra ją znana z serialu „Absentia” Cara Theobold). To Zumbach wraz z Witoldem Urbanowiczem (Piotr Adamczyk) są głównymi bohaterami sfilmowanego scenariusza. Trochę to wbrew tytułowi, który sugeruje bohatera zbiorowego. A szkoda, bo nie dano w ten sposób szansy pokazania swoich możliwości takim aktorom, jak Jan Wieczorkowski (Ludwik Paszkiewicz) czy Krzysztof Kwiatkowski (Mirosław Ferić). Przez to zlewają się oni z pozostałymi postaciami, gdyż scenarzyści nie zadbali o zindywidualizowanie poszczególnych osób. 
 
Cara Theobald i Maciej Zakościelny w scenie z filmu. Fot. Piotr Fotek
Na szczęście twórcom filmu udało się uniknąć nadmiaru patosu, który coraz częściej znamionuje polskie produkcje traktujące o rodzimej historii. Niemniej trochę denerwujące jest to pozbawienie lotników momentów wątpliwości, zwątpień, a pewnie i załamań, które musiały im towarzyszyć; tymczasem tu są zawsze uśmiechnięci, weseli, gotowi do walki… Taki obraz wojny i bohaterów pozbawia film dramatyzmu, a widza emocji i wzruszeń. Jest natomiast adekwatna do przedstawianych na ekranie wydarzeń muzyka Łukasza Pieprzyka i zdecydowanie lepsze niż w „303. Bitwa o Anglię” efekty specjalne autorstwa Art Borowiec. Ogólnie powstał dość przyzwoity, choć nie powalający, film „ku pokrzepieniu serc” Polaków. Trzeba mieć nadzieję, że film Davida Blaira obudzi w Anglikach wyrzuty sumienia spowodowane ich stosunkiem (w czasach powojennych) do naszych lotników, którzy z poświęceniem ocalili ich ojczyznę.

Komentarze