Zaginiony podany na tacy *

Artur Dębski, uzdolniony pisarz urodzony w Kielcach, a zamieszkujący w Opatowie, ma w swoim dorobku twórczym dziesięć tomików poezji, wiele utworów prozatorskich, a rok temu zadebiutował sztuką „Wymarzony (Komedia o mały włos romantyczna)” nie tylko jako dramaturg, ale również reżyser i wykonawca jednej z ról (obok innych aktorów – amatorów Teatru Rozterka w Sadowiu). W październiku minionego roku wydał własnym sumptem, oprócz uzupełnionej kolejnym aktem wspomnianej już sztuki, dwa kolejne utwory przeznaczone dla teatru.


Fot. Krzysztof Krzak

Pierwszy z nich autor zatytułował „Zaginiony (Tajemnica salonu w szkarłacie)” i jest on dwuaktową komedią kryminalną. Akcję sztuki Artur Dębski umiejscowił w domu państwa Popielskich, rodziny mocno snobującej się na wyższe sfery, o czym mogą świadczyć między innymi sposób zachowania się iwysławiania stylizowany nieco na staropolszczyznę i zwracanie się do rodziców słowami „matulu”, „tatku”. Pewnego dnia pani domu, Adrianna Popielska, odkrywa na sofie w salonie zakrwawione ciało swojego małżonka, Bohdana i znajduje pod meblem narzędzie zbrodni: nóż z niebieską rękojeścią. Przerażona tym faktem wszczyna rwetes, starając się jednakowoż, by sprawa nie wyszła na jaw, bowiem w momencie zaistnienia zbrodni w domu przebywała jedynie ona, małżonek i ich córka, Polianna. Żadna z pań nie przyznaje się, rzecz jasna, do dokonania morderstwa. W pewnym momencie śledztwo przejmuje ciotka Renata, siostra Adrianny. Robi to jednak w sposób całkowicie amatorski, co i rusz kierując oskarżenia a to wobec matki, a to wobec młodszej z Popielskich. W dodatku kusi ją, by wyjawić inną domniemaną tajemnicę siostry. W pewnym momencie w domu bohaterów pojawia się fajtłapowaty listonosz Filip (tak przynajmniej zwracają się do niego kobiety, a w wykazie „osób dramatu” na początku utworu widnieje jako Olaf). Sprawa przybiera niespodziewany obrót i wyjaśnia się w sposób tyleż zaskakujący, co… zabawny. Wcześniej też bywa wesoło.

Druga ze sztuk, też dwuaktówka, „Życie podane na tacy”, gatunkowo nie odbiega zanadto od pierwszej, też – jak na komedię przystało – jest napisana lekko z wykorzystaniem przekomarzanek słownych, często opartych na homonimiczności i skojarzeniowości słów; bawią barokowe wypowiedzi kelnera Pawła. Akcja dzieje się w sali restauracyjnej i na jej zapleczu, czyli w kuchni. Bohaterami są pracownicy zakładu gastronomicznego z menadżerką Adelajdą na czele i inspektorzy Sanepidu oraz goście lokalu. Podobnie jak w „Zaginionym” pojawiają się tutaj zwłoki, tym razem właściciela (niewymienionego w spisie postaci), tyle że nie na sofie w salonie, a w służbowej ubikacji. I podobny jest los domniemanej ofiary, ale by nie spoilerować nie napiszę, w czym rzecz. Rozwiązanie zagadki, która wydaje się niezwykle intrygująca, jest tyleż niespodziewane, co… infantylne, moim zdaniem. Generalnie „Życie podane na tacy” jest zbyt rozwlekłe, przegadane, przy czym spora część dialogów nie wpływa na rozwój akcji, podobnie jak i niektóre postacie, które niczego nie wnoszą do fabuły, stanowiąc jedynie jej tło. Przez to sztuce brak jest zwartości prowadzącej w jasny sposób do finału (czego nie można powiedzieć o „Zaginionym”). Obie sztuki stanowią jednakże dobry materiał wyjściowy dla realizacji teatralnych tak w teatrach amatorskich, jak i na przykład impresaryjnych, oczywiście, po niezbędnych modyfikacjach, zwłaszcza w „Życiu…”. Obie też, a właściwie wszystkie trzy, bo pamiętać należy też o „Wymarzonym”, świadczą o dużym komediopisarskim potencjale Artura Dębskiego. Jednakowoż nieśmiało sugeruję przejście na tematykę stricte obyczajową.

Fot. Krzysztof Krzak

A skoro już się czepiam: wielka szkoda, że obu sztuk przed drukiem nie przejrzał porządny korektor (poza błędami ortograficznymi, interpunkcyjnymi, o literówkach nie wspominając, rażą też, zwłaszcza w didaskaliach, potocyzmy w zdaniach typu: wchodzi na kuchnię czy dzwonek zabrzmiał na restauracji). A i grafik by się przydał, bo okładki książek (też autorstwa Artura Dębskiego) „grzeszą” nadmiarem elementów i niejednorodnością stylistyczną czcionki, przez co bardziej pasują do książek dla dzieci niż dla dorosłych. Ale to już niezbyt znaczący drobiazg, tym bardziej, że nie ocenia się książek po okładce, zwłaszcza takich, które zostały wydane osobistym staraniem i determinacją autora i jego rodziny, bez pomocy profesjonalnych edytorów.


Artur Dębski: „Zaginiony (Tajemnica salonu w szkarłacie)”

COMPUS

Opatów 2023

Stron: 90


Artur Dębski: „Życie podane na tacy”

COMPUS

Opatów 2023

Stron: 113

* Recenzja powstała dla portalu "Teatr dla Wszystkich" i tam też została opublikowana 20.02.2024 r.




Komentarze