Obrazki z pewnej katowickiej dzielni *

Już sam tytuł, a przynajmniej jego pierwsza część: „Klachy z Koszutki”, brzmi – przynajmniej dla osób nie mających bliższych związków ze Śląskiem – niezwykle intrygująco. Bo że chodzi o ten region Polski podpowiada podtytuł „Od familoków do bloków”. A tak w ogóle to mowa jest o książce Barbary Romer – Kukulskiej wydanej w połowie minionego roku przez Fundację Ośrodek KARTA.

Okładka książki. Fot. materiał wydawcy

Wracając jeszcze na chwilę do tytułu wspomnianej, niezbyt obszernej, bo liczącej zaledwie 172 strony, książki, wyjaśnić należy, iż klachy to nic innego jak plotki, a Koszutka to dzielnica Katowic położona w północnej ich części, kojarzona przez mieszkańców naszego kraju ze znajdującego się na jej obszarze słynnego katowickiego Spodka (jej plan został zamieszczony na otwierających książkę mapkach poglądowych). Choć historia Koszutki sięga aż XVII wieku, to Barbara Romer – Kukulska w swej wspomnieniowej książce cofa się do lat 50. wieku XX. To wtedy wybudowano osiedle mieszkaniowe imienia Juliana Marchlewskiego, na którym zamieszkała rodzina Romerów. Z tych Romerów, dawnych właścicieli ziemskich, którym nowa władza zabroniła choćby tylko odwiedzać powiaty, w których znajdowały się ich majątki, a z których wywodzili się m.in. wybitny geograf Eugeniusz Romer (pojawiający się zresztą na stronach „Klachów…”) czy jego syn Edmund, jeden z pionierów polskiego polskiego przemysłu precyzyjnego. Generalnie rodzina, która w nowej rzeczywistości uznawana była za „wrogów ludu pracującego miast i wsi”. Ojciec autorki, Karol, już choćby za sam tytuł arystokratyczny, a matka, Hanna, jako właścicielka apteki. Karol Romer miał też za sobą partyzancką przeszłość i przynależność do AK. W Katowicach znalazł się - jak wspomina jego córka urodzona jeszcze w Bielsku - Białej – przypadkiem, a w 1951 roku jako kierownik bazy transportowej przemysłu budowlanego otrzymał 44 – metrowe mieszkanie z łazienką na parterze jednego z bloków wybudowanych na Koszutce. Sąsiedzi Romerów stanowili niezwykle zróżnicowany przekrój ówczesnego społeczeństwa. Poza pracownikami kopalń, hut, przedsiębiorstw budowlanych znajdowali się repatrianci z Francji, imigranci z Hiszpanii, żołnierz z armii generała Maczka i wdowa po żołnierzu Wehrmachtu, a nawet primadonny Opery Śląskiej. Pełny przekrój społeczny kraju. A także geograficzny, bowiem lokatorzy przyjeżdżali z różnych rejonów Polski: z Częstochowy, Sandomierza, Poznania, Cieszyna czy Tucholi. Istny tygiel kulturowo – językowy.


I właśnie o tworzeniu się wspólnoty sąsiedzkiej pisze Barbara Romer – Kukulska. Bynajmniej nie ma ona jednak ambicji stworzenia kroniki Koszutki lat 50. dwudziestego stulecia. To raczej wyimki z przeszłości (stąd fragmentaryczność narracji), wspominanie zdarzeń i ludzi, z którymi przez okres dzieciństwa i wczesnej młodości przyszło jej się stykać i w nich uczestniczyć. Robi to w sposób bardzo plastyczny, delikatny, wyważony, ciepły i serdeczny, z poszanowaniem prywatności opisywanych osób, zwłaszcza tych, których należało opisać w sposób nie całkiem pozytywny, mówiąc eufemistycznie. W tle osiedlowych wydarzeń dzieje się też historia kraju, wydarzenia epokowe, o których autorka również wspomina. Jej wspomnienia wywołują wspomnienia czytelników, bo przecież rzeczywistość PRL-owska była praktycznie we wszystkich regionach Polski taka sama. Któż z wówczas żyjących nie pamięta przychodzenia do sąsiadów „na telewizor”, talonów na samochody, przydziałowych mieszkań, załatwiania towarów u sprzedawczyń – królowych życia? Ale też i wzajemnej sąsiedzkiej pomocy, bezpieczeństwa zapewnianego przez „podwórkowy monitoring”, czyli sąsiadki w otwartych oknach obserwujące podwórko (w „Klachach z Koszutki” to szpiclowski plac)? Świetne są te obyczajowe obserwacje zapamiętane przez autorkę i opisane z wykorzystaniem śląskiej godki (tłumaczonej na bieżąco z myślą o gorolach), co stanowi dodatkowy walor pracy Barbary Romer - Kukulskiej. Książka zawiera też wiele zdjęć pochodzących z prywatnych zbiorów autorki, a także byłych i obecnych mieszkańców Koszutki, którymi podzielili się oni mieszkającą od ponad 40 lat w Szwajcarii autorką, co dobitnie może świadczyć o trwałości więzów nawiązanych na wspólnej dzielnicy. Dalsze losy wielu z jej mieszkańców Romer – Kukulska opisała skrótowo w epilogu. Dopełniła w ten sposób barwny obraz swojej śląskiej dzielnicy.


Barbara Romer – Kukulska: „Klachy z Koszutki. Od familoków do bloków”

Fundacja Ośrodek KARTA

Warszawa 2023

Stron: 172

* Recenzja powstała dla portalu "Teatr dla Wszystkich" i tam została opublikowana 18.02.2024 r.


Komentarze