Muzyczne zachwyty Tomka Ziętka

Kinomani znają Tomasza Ziętka z wyrazistych kreacji aktorskich. Dość wymienić „Rudego” w „Kamieniach na szaniec”, Pawła w „Cichej nocy”, „Pinczera” w „Bożym Ciele”, Roberta Mrozowskiego w „Hiacyncie” czy Jurka Popiela w „Żeby nie było śladów”, za które był nagradzany lub nominowany do licznych nagród z Orłami czy Nagrodą im. Zbyszka Cybulskiego na czele. Od 29 listopada 2023 roku szeroka publiczność ma szansę poznać go jako utalentowanego wokalistę. A to za sprawą płyty „Some Old Songs”.

Okładka płyty. Fot. materiał prasowy firmy Kayax


Związki Ziętka z muzyką datują się przynajmniej od 2011 roku, kiedy to został śpiewającym gitarzystą trójmiejskiego zespołu The Fruicakes (grającego pop i rocka alternatywnego), z którym nagrał trzy płyty – ostatnią, „Into The Sun” trzy lata temu. W 2013 roku Policealne Studium Wokalno – Aktorskie im. Danuty Baduszkowej w Gdyni, z którego go szczęśliwie nie wyrzucono (w przeciwieństwie do warszawskiej Akademii Teatralnej, którą musiał opuścić po zaledwie roku nauki – zapewne jako „nierokujący”). Przez cały czas Tomasz Ziętek tworzył autorski materiał muzyczny: pisał teksty (po angielsku, co miałem mu początkowo za złe, ale potem przekonałem się, że ten język idealnie pasuje do muzyki granej przez niego z zespołem) i komponował piosenki. Jedenaście z nich znalazło się na jego solowej płycie wydanej przez Kayax zarówno jako CD, jak i w formie analogowej. Tylko tekst „Your Kiss” nie wyszedł spod pióra Tomka (taką zdrobniałą formą imienia aktor sygnuje to wydawnictwo) Ziętka; to wiersz amerykańskiego pisarza i poety z przełomu XIX i XX wieku, Gouverneura Morrisa. I tylko w tym przypadku odstąpił on od porządku tworzenia – najpierw muzyka, potem tekst.

Zanim płyta się ukazała w sieci można było posłuchać (i obejrzeć) trzy promujące ją single: „C’mon”, „Some Old Gum” i wspomniany już „Yor Kiss”. Spotkały się one z dużą przychylnością słuchaczy. Sądzę, że z podobnie dobrym przyjęciem zostanie odebrany cały krążek. Bo słucha się go z prawdziwą przyjemnością. Szczególnie usatysfakcjonowani będą ci, którym bliska jest twórczość Neilla Yonga, Jeffa Tweedy’ego czy zespołu Wilco, których muzyka inspiruje też Ziętka, co sam przyznaje. Mnie grający na gitarze akustycznej i elektrycznej aktor przypomina nieco Johnny’ego Casha (w mniej countrowej wersji) w kompilacji z Leonardem Cohenem. Momentami też The Beatles. Klimat i brzmienie zawarte na płycie są bardzo oldschoolowe. Nawet te męskie chórki w tle czy granie „do wyciszenia” w przeciwieństwie do powszechnych obecnie ostro ciętych zakończeń, przywodzą na myśl anglosaską i amerykańską muzykę pop – rock lat 60. i 70. ubiegłego wieku. Teksty nawiązują do wspomnień, przeżyć twórcy z wczesnej młodości, pierwszych zauroczeń i porywów serca. Zawsze są to jednak przeżycia pozytywne; wokalista – tekściarz stroni od rzeczy smutnych czy przygnębiających. Te optymistyczne, nostalgiczno – romantyczne klimaty znakomicie oddaje ciepły, kojący głos wokalisty, co słychać szczególnie w takich utworach, jak „Tangerin Trees”, „”Right Time”, „Going Back” czy „What a Day!”. „To moje zachwyty. Zachwyty nad codziennością” – mówił Ziętek w jednym z wywiadów poprzedzających wydanie jego debiutanckiej autorskiej płyty.

Tomkowi Ziętkowi w nagraniach towarzyszą Przemysław Bartoś na gitarze basowej, Szymon Burnos (klawisze) i Łukasz Kumański (perkusja). Ten ostatni jest także wraz z Tomaszem Ziętkiem współproducentem tej starannie wydanej (projekt graficzny jest także autorstwa śpiewającego aktora), przyjemnej w słuchaniu płyty.

Komentarze