(Przed)świąteczny Andrzej Piaseczny z Kacprem Dworniczakiem

Nie da się ukryć: święta Bożego Narodzenia zbliżają się wielkimi krokami. Widać to na ekspozycjach sklepów wielkopowierzchniowych, a od 17 listopada 2023 roku także na stoiskach sprzedających płyty, w tym najnowszą, którą Andrzej Piaseczny nagrał z Kacprem Dworniczakiem, nadając jej adekwatny do momentu ukazania się tytuł: „Jeszcze zanim święta”.

Okładka płyty. Fot. materiał promocyjny

A jako że czas, jako się rzekło, jest przedświąteczny, atmosfera też coraz milsza, więc postaram się nie wyzłośliwiać i nie czepiać zbytnio. Tym bardziej, że powodów jakichś poważnych ku temu nie ma. Głównym, a może w ogóle jedynym „problemem” jest dla mnie barwa głosu Andrzeja Piasecznego, która nie bardzo mi odpowiada, zwłaszcza w takich nastrojowych, kameralnych piosenkach, jak zawarte na tej płycie. Bardziej pasowałby do nich niższy, mniej nosowy, cieplejszy tembr głosu wokalisty.

Na wielką pochwałę zasługuje natomiast dobór utworów – „śnieżnobiały” rzecz by można, albowiem w tytułach większości z nich występuje albo śnieg, albo biel. A poza tym podkreślić warto ich niesztampowość, odmienność od piosenek zazwyczaj umieszczanych na innych tego składankach. I to wszystkie, co do jednego w języku ojczystym. Z dwunastu utworów zawartych na krążku wyprodukowanym przez Agorę tylko jeden jest premierowy – ten tytułowy („Zanim święta”) skomponowany przez Kubę Badacha do tekstu Andrzeja Piasecznego. Pozostałe to covery utworów śpiewanych, a w kilku przypadkach także współstworzonych niegdyś przez samego Piasecznego (np. „Miejsce, gdzie czekam”, „Zamówię płatki śniegu” czy „Kłopoty ze śniegiem” nagrane z Patrycją Golą do filmu „Święta inaczej”) lub innych wykonawców. Jest wśród nich „Kto wie?” z repertuaru grupy De Su (kto dziś o niej pamięta?), „Nie ma, nie ma ciebie” Kayah i Gorana Bregovicia, „Ding dong” tejże Kayah, „Śnieg” Grzegorza Turnaua (tu z gościnnym udziałem Czesława Mozila), „Na całej połaci śnieg” Wasowskiego i Przybory i „To biel” z płyty Anny Marii Jopek i Pata Metheny. Duże wrażenie robi słynna kołysanka „Lulejże mi, lulaj” Stanisława Tyma i Jerzego Derfla, którą w finale kultowego „Misia” Barei śpiewała Ewa Bem.

Kacper Dworniczak i Andrzej Piaseczny. Fot. materiał promocyjny

Jeszcze większe wrażenie robi towarzyszący Piasecznemu gitarzysta, Kacper Dworniczak. Panowie zetknęli się w mediach społecznościowych około dwa lata temu. Po jakimś czasie postanowili coś razem zdziałać na muzycznej niwie. Stwierdzili, że głos Piasecznego i gitara Dworniczaka najlepiej będą współbrzmieć w świątecznym repertuarze i stąd ta płyta zaaranżowana i wyprodukowana przez Błażeja Sudnikowicza znanego pod artystycznym pseudonimem lessman. Jego aranżacje nie odbiegają od pierwowzoru tak, by czynić utwór kompozycją nie do poznania, ale też i nie są pozbawione indywidualnego stempla aranżera. Warto jednak skupić się przede wszystkim na smakowaniu sposobu gry Kacpra Dworniczaka, artysty bardzo młodego, ale już bardzo docenionego, laureata 40 (sic!) konkursów muzycznych tak w kraju, jak i poza jego granicami. Znany melomanom w Niemczech, Francji, Grecji, Rumunii, Stanów Zjednoczonych czy Japonii. Od trzech lat doskonali on swój warsztat w Kunst Universitat Graz w Austrii. Gra na gitarze klasycznej, czyli takiej (mówiąc w pewnym uproszczeniu), która zamiast metalowych ma nylonowe struny. Ale jak gra! Nastrojowo, klimatycznie, delikatnie, a gdy trzeba – poruszająco. Po prostu wirtuozowsko. Trudno to opisać, zdecydowanie przyjemniej jest posłuchać. Myślę, że równie dobrze gitara Dworniczaka brzmiałaby bez wokalu piosenkarza. Jakże fajnie robiłoby się wtedy (przed)świąteczne porządki! A póki co obaj panowie ruszają w trasy koncertową z materiałem utrwalonym na omawianej płycie.


Komentarze