"Manon Lescaut" z Anną Netrebko prosto z Opery Wiedeńskiej

Pisałem już onegdaj, że wielkim fanem opery to ja nie jestem. Dla mnie to sztuka głęboko anachroniczna, rażąca nienaturalnością, by nie powiedzieć sztucznością. Słucham i oglądam spektakle operowe jedynie wówczas, gdy występują w nich artyści uważani przez prawdziwych znawców za mistrzów w swoim fachu lub gdy wizja reżysera jest na wskroś oryginalna. W przypadku „Manon Lescaut” Giacoma Pucciniego z Opery Wiedeńskiej transmitowanej w sieci 8 listopada 2023 roku impulsem był ten pierwszy powód.

Anna Netrebko jako Manon Lascaut. Fot. Michael Pohn

W przedstawieniu zaprezentowanym przez Wiedeńską Operę Państwową w tytułowej partii wystąpiła bowiem Anna Netrebko, rosyjska sopranistka tyleż wybitna, co kontrowersyjna. Owe kontrowersje bynajmniej nie są związane z uprawianą przez nią sztuką. Wielu do dziś nie może jej wybaczyć (nie wiem na ile świadomego) wspierania prorosyjskich separatystów z Doniecka i Ługańska i pozowania na tle noworosyjskiej flagi w 2014 roku i braku stanowczego potępienia przez artystkę inwazji Putina na Ukrainę w lutym 2022 roku (wielu nie chce przyjąć do wiadomości, że zrobiła to miesiąc później). Jeszcze inni mają jej za złe, że podpisując kontrakt w jakiejś operze dołącza niejako w pakiecie swojego męża, Yusifa Eyvazova, „przeciętnego tenora o brzydkiej barwie”, jak piszą pewnie złośliwcy jacyś. Tak też miało być w transmitowanym bezpośrednio z Wiednia przedstawieniu, ale z jakichś powodów (najpewniej niedyspozycji głosowej) tenor – małżonek został zastąpiony przez Jeshuę Guerrero. To on wystąpił w roli kawalera René Des Grieux, wielkiej miłości tytułowej bohaterki, który ratuje młodziutką, piękną dziewczynę (w spektaklu wyreżyserowanym przez Roberta Carsena śpiewa ją ponad 50 – letnia śpiewaczka, co – nie wiedzieć czemu zawsze mnie śmieszy) przed zamknięciem w klasztorze. Ich uczucie przechodzi zmienne koleje losu: dziewczyna wiąże się później z bogatym poborcą podatkowym Geronte de Ravoir, nie przestając kochać pierwszego partnera, z którym zresztą jest w stanie uciec z otaczającego ją siedliska zbytku i luksusu. Geronte nie zamierza jednak popuścić i wykorzystując własne wpływy i znajomości doprowadza do aresztowania Manon, uznania jej za nierządnicę i w efekcie deportowania do Ameryki, dokąd podąża wraz z nią Des Grieux. Za oceanem też kochankowie nie zaznają spokoju, muszą chronić się przed sprawiedliwością na pustyni, gdzie w końcu tytułowa bohaterka opery Pucciniego umiera (w ramionach kochanka, ma się rozumieć).

Ot historia jakich w operach niemało, ale nie tylko tam, bowiem wiele ich można znaleźć w XIX – wiecznej literaturze (libretto omawianej opery powstało na motywach powieści Antoine’a Prevosta). Była to pierwsza, choć trzecia w kolejności powstania, opera, która przyniosła temu włoskiemu kompozytorowi sukces i popularność na całym świecie. Oraz zapewniła nieśmiertelność, czego dowodem niemal stała obecność „Manon Lescaut” w repertuarze teatrów operowych. Robert Carsen przeniósł akcję opery w czasy nam bliższe (u Pucciniego mamy świat II połowy XVIII wieku), całkowicie odrzucił historyczny anturaż zastępując na przykład dyliżanse luksusowymi limuzynami. Współczesna jest też scenografia, którą tworzą witryny ekskluzywnych sklepów przy centralnej ulicy dużego miasta uzupełnione meblami znanymi z popularnych salonów meblowych i to one jedynie ulegają zmianom poprzez ich przesuwanie lub całkowite usuwanie w zależności od tego, gdzie dzieje się akcja sztuki. Stworzył tę scenografię, niezwykle skromną i funkcjonalną jednocześnie, Antony McDonald, który występujących artystów (w tym znakomicie brzmiący chór) też ubrał w jak najbardziej współczesne stroje. Ale, jak to na operę przystało, bohaterem jest w tym przedstawieniu muzyka w wykonaniu znakomicie dysponowanych głosowo i aktorsko śpiewaków. Poza wymienionymi już Netrebko i Guerrero nie sposób nie docenić klasy Davide Luciano (świetnie zagrana i zaśpiewana rola brata głównej bohaterki), Evgeny’a Solodovnikova (Geronte) czy Carlosa Osuny (student Edmondo). Towarzyszyła im niezrównana orkiestra pod dyrekcją Jadera Bignaminiego. To dzięki nim nienaturalny świat opery stał się oglądającym prawdziwszy zwłaszcza w sferze uczuć, emocji i namiętności. Można z nim było obcować poprzez Internet przez trzy dni nieodpłatnego streamingu.

Komentarze