Pan Samochodzik prawie jak Indiana Jones

W dobrym tonie jest ostatnio psioczyć na nowe produkcje Netflixa, zwłaszcza te krajowe. Nie przyłączę się do tego chóru, choć przyznaję: „Pan Samochodzik i templariusze” (premiera 12 lipca 2023 r.) wybitnym dziełem sztuki filmowej nie jest.

Kadr z filmu. Fot. Netfliks

Moje pokolenie (60+) wychowało się na serialowej adaptacji powieści Zbigniewa Nienackiego dokonanej przez samego pisarza, a wyreżyserowanej przez Huberta Drapellę w 1972 roku. Po ponad półwieczu po przygody historyka sztuki - poszukiwacza skarbów, sięgnął Antoni Nykowski, dla którego ten film jest pełnometrażowym debiutem reżyserskim. Scenariusz napisał Bartosz Sztybor (m.in. serial „Prosto w serce”), który materiał literacki potraktował dość luźno i fabułę powieści Nienackiego wyraźnie unowocześnił i lekko uwspółcześnił (na przykład wprowadzając nośny wątek feminizmu i emancypacji kobiet) oraz dodał jej widowiskowe elementy fantastyczne. Autorzy filmu mocno przy tym czerpią z klasyki kina przygodowego. Uprawnione są więc jak najbardziej skojarzenia z przygodami Indiany Jonesa czy nawet Jamesa Bonda (Gierymska grana przez Ewę Błaszczyk jako żywo przypomina niejaką M., kreowaną przez Judi Dench szefową agenta 007). Tych asocjacji jest zresztą więcej, choć nazwanie Anki (Sandra Drzymalska) rodzimą odmianą dziewczyny Bonda byłoby niejakim nadużyciem.

Przygody Tomasza, zwanego Panem Samochodzikiem ze względu na posiadanie pojazdu o wyjątkowych możliwościach, toczą się w tej wersji w niezwykle dynamicznym tempie, mimo że jeżdżąco – pływająca amfibia nie odgrywa w filmie Nykowskiego tak eksponowanej roli, jak we wspomnianym serialu Drapelli. Dzielnemu naukowcowi w zdobyciu skarbu zakonu templariuszy, który mógł (ów skarb) naruszyć balans między dobrem i złem na świecie, pomaga trójka harcerzy, w tym zafascynowany osobowością Pana Samochodzika, pochodzący z domu dziecka „Sokole Oko” (sympatyczna i momentami poruszająca rola Olgierda Blecharza, który wcześniej dał się poznać jako Brajenek w serialu „Bunt!”). Na ich drodze nie brakuje bezwzględnych rywali, z tym noszącym ksywę „Adios” (diabolicy Jacek Beler) na czele. Jest też powabna i dwulicowa Karen (w serialu grała ją Ewa Szykulska, w omawianym filmie ma twarz i figurę Marii Dębskiej) i wielu mniej groźnych, zawezwanych do poszukiwań przez „Łajmę” (Anna Dymna) osobników. 

Mateusz Janicki jako Pan Samochodzik. Fot. Netflix

Częste zwroty akcji, efektowne bijatyki (choć nie tak rozbudowane jak w „Dniu Matki”, majowej premierze Netflixa) imponujące (jak na możliwości polskiego kina) efekty specjalne powodują, że nowego Samochodzika ogląda się stosunkowo dobrze jako przykład dość solidnie zrobionego kina gatunkowego z dobrą rolą tytułową Mateusza Janickiego, zdecydowanie sympatyczniejszego i tryskającego charyzmą w stopniu nieporównanie niż „drewniany” Mikulski w serialu. Oczywiście, można by się czepiać pewnych niedoróbek scenariuszowych, powodujących niepotrzebne „zaciemnienie” akcji, ale zamiast tego proponuję zwrócić uwagę na klimatyczne zdjęcia Kamila Płockiego i sugestywną muzykę Łukasza Lacha. A tak w ogóle, to poddać się atmosferze seansu rodzinnego wypełnionego nieżenującym kinem sensacyjno – przygodowym.

Komentarze