Mój dom granicą podzielony

Wyjątkowy spektakl pokazała TVP Kultura we wtorek, 23 maja 2023 roku. Jego wyjątkowość bynajmniej nie wynika stąd, iż TVP reklamowała go jako premierę, mimo iż ta właściwa odbyła się w listopadzie ubiegłego roku na kanale TVP Wilno i od tegoż czasu przedstawienie jest dostępne na stronie internetowej stacji, bo do takich nieścisłości Telewizja Polska zdążyła nas już przyzwyczaić. Wyjątkowość „Domu na granicy” Sławomira Mrożka w reżyserii Edwarda Kiejzika polega przede wszystkim na szczególnej jego aktualności potęgowanej trwającą agresją Rosji na Ukrainę.

Scena zbiorowa. Fot. Ričardas Grigas

Rzeczony spektakl powstał w Polskim Teatrze „Studio” w Wilnie w 2009 roku. Przez kilka lat z powodzeniem grany był nie tylko na Litwie, ale również poza jej granicami. W 2012 roku na gdyńskim festiwalu Festiwalu Polskich Sztuk Współczesnych R@PORT zobaczył go sam Sławomir Mrożek. Pisząc w 1967 roku „Dom na granicy” nie mógł on przewidzieć inwazji wojsk Związku Radzieckiego i jego sojuszników na Czechosłowację, która nastąpiła w następnym roku, podobnie jak twórcy wileńskiego teatru nie mogli przewidzieć aneksji Krymu przez Rosję w 2014 roku, o napaści na Ukrainę w lutym 2022 nie wspominając.

Akcja utworu Sławomira Mrożka toczy się w skromnym polskim dworku na prowincji, w którym mieszka główny bohater (Oskar Wygonowski) ze swoją rodziną: żoną (Dorota Bartoszewicz), synem Eryczkiem (Jacek Orszewski), teściową (Jagoda Ewa Rall) i teściem (Wiktor Lafarowicz). Któregoś dnia podczas zwyczajowej rodzinnej kolacji odwiedzają ich dwaj nieznani im mężczyźni, którzy przedstawiają się jako dyplomaci. Oznajmiają oni zdumionemu panu domu, iż w wyniku ustaleń międzynarodowej konferencji w sprawie granic między mocarstwami przez środek ich domu przebiegać będzie… granica państwowa. Ta absurdalna, jak często u autora „Tanga” sytuacja, okazuje się przełomowa i brzemienna w skutkach dla całej rodziny. Bywa śmiesznie, jak wówczas, gdy straż celna liczy pierogi zjadane przez członków rodziny, albo gdy przez małżeńskie łoże bohaterów przedziera się przemytnik (Grzegorz Jakowicz). Ale bywa też strasznie, na przykład wówczas, gdy życie traci Teściowa, która chciała podejść do szafy znajdującej się po drugiej stronie granicy dzielącej mieszkanie rodziny na strefę A i strefę B. Bo przecież nawet chcąc podlać kwiatki w drugim pokoju mieszkańcy domu na granicy muszą przejść kontrolę paszportową. Sytuacji groteskowo – absurdalnych jest tu zresztą bez liku. Ale widzowi nie może, nie powinno być do śmiechu. Przesłanie Mrożkowskie bowiem jest takie, że nawet w domu, miejscu traktowanym przede wszystkim jako azyl, oaza spokoju, ciepło rodzinne człowiek nie może się czuć całkowicie bezpiecznie, bo ktoś („czerwony” lub „Czarny” jak pokazano to wymownie w spektaklu) może mieć inny „pomysł” na jego wykorzystanie. Dotyczy to również domu w szerszym metaforycznym znaczeniu. Wszystko może okazać się nietrwałe i łatwopalne, co podkreśla papierowa scenografia, którą dla potrzeb telewizyjnej wersji spektaklu Polskiego Teatru „Studio” z Wilna zbudowała Julija Ciurupa. A człowiek pozostanie wobec tych obcych pomysłów i idei bezradny. 

Scena zbiorowa. Fot. materiał TVP

Telewizyjna inscenizacja „Domu na granicy” powstała jako produkcja litewsko – ukraińsko – polska. Dyplomatów grają polscy aktorzy: Piotr Cyrwus i Paweł Gładyś (z rzeszowskiego Teatru im. Siemaszkowej), a ukraiński aktor Wiktor Lafarowicz (Teść) musiał uzyskać zgodę władz swojego państwa na przyjazd do studia TVP Wilno, by wziąć udział w nagraniu, gdyż jest w wieku podlegającym mobilizacji wojskowej. Wszyscy grają w języku polskim, ci zagraniczni z charakterystycznym wschodnim zaśpiewem i miękkością spółgłosek. Reżyserią telewizyjną i reżyserią światła zajął się Dariusz Pawelec, który ma w swoim dorobku wiele realizacji spektakli teatralnych, w tym m.in. „Chory z urojenia”, „Inne rozkosze” czy „Gruba baba”.

Komentarze