Z Markiem Łasiszem na krańcu świata

Instytut Kultur i Języków Obcych wraz z Biblioteką Wyższej Szkoły Przedsiębiorczości i Biznesu w Ostrowcu Świętokrzyskim wznowił cykl spotkań poświęconych zjawiskom kulturowym ciekawych regionów świata. Gościem dr. Pawła Kaptura i Barbary Bakalarz - Kowalskiej w dniu 20 maja 2022 r. był Marek Łasisz.

 

Marek Łasisz podczas prelekcji w WSBiP w Ostrowcu Świętokrzyskim. Fot. Krzysztof Krzak

Marek Łasisz pochodzi z Ostrowca Świętokrzyskiego. Ukończył tutejsze Liceum Ogólnokształcące nr III im. Władysława Broniewskiego. Następnie zdobył dyplom na kierunku Kulturoznawstwo cywilizacji starożytnych świata na Uniwersytecie Jagiellońskim, a w 2011 roku ukończył z wyróżnieniem studia na archeologii Uniwersytetu Warszawskiego. Uczestniczył w badaniach archeologicznych na terenie Polski i Peru. Odbył wiele wypraw na tereny kontynentów amerykańskich, m.in. do Kanady, Meksyku, Gwatemali, Belize, Hondurasu, Salwadoru, Kostaryki, Nikaragui, Panamy, Kolumbii, Ekwadoru, Brazylii i Chile. W 2016 roku zadebiutował książką „Dom wilka”, jak mówi sam autor: powieścią przygodową z gatunku fantastyki miejskiej. W ubiegłym roku ukazała się jej kontynuacja zatytułowana „Fenomen”. Natomiast w kwietniu bieżącego roku Marek Łasisz wydał książkę „Wyspa Wielkanocna. Podróż na koniec świata”, promocji której było poświęcone spotkanie w Wyższej Szkole Biznesu i Przedsiębiorczości w Ostrowcu Świętokrzyskim.

 

Marek Łasisz, Barbara Bakalarz-Kowalska i Paweł Kaptur. Fot. Krzysztof Krzak

Na położoną w południowej części Oceanu Spokojnego Wyspę Wielkanocną Marek Łasisz dotarł z żoną Dorotą w lipcu 2019 roku, najchłodniejszym (średnio 18 – 19 stopni ciepła) miesiącu na wyspie, gdy sezon turystyczny jest już zakończony. Mimo to udało mu się zobaczyć większość atrakcji, które ta odcięta od świata wyspa oferuje. Wśród nich były przede wszystkim kamienne posągi moai z głowami przodków (jest ich około tysiąca i żaden nie jest identyczny jak pozostałe, a najcięższy waży ponoć 80 ton), stanowiące niejako symbol Rapa Nui, jak brzmi nazwa wyspy w języku zamieszkujących ją Polinezyjczyków (Rapanujczyków), pieczary i jaskinie lawowe z wychodzącymi na ocean oknami, uśpione wulkany, w tym najwyższy – Terevaka, mający 507 metrów wysokości, z którego rozciąga się widok na całą wyspę otoczoną oceanem. Łasiszowie odwiedzili też jedyne miasto na wyspie, pełniące również funkcję stolicy, czyli Hanga Roa. Byli też w Orongo – wiosce ceremonialnej i w kamieniołomie Puna Pau. Miejsca te zostały utrwalone przez nich na slajdach, które Łasisz ubarwiał interesującą opowieścią.

 

Marek Łasisz w Ostrowcu Świętokrzyskim. Fot. Krzysztof Krzak

Na spotkaniu z kulturoznawcą nie zabrakło też intrygujących opowieści o historii tego najbardziej izolowanego zakątka świata. Najnowsze badania stwierdzają, że została ona zasiedlona około 1200 roku przez Polinezyjczyków. Zajmowali się oni głównie rolnictwem, rybołówstwem, budowali swe domy wycinając porastające wyspę lasy. Ich głównymi wrogami były szybko i w dużej ilości rozmnażające się szczury. Aż do 5 kwietnia 1722 roku, gdy w niedzielę wielkanocną (stąd nazwa wyspy) do wybrzeży atolu dotarli Europejczycy pod wodzą Holendra Jacoba Roggeveena. Przywieźli oni ze sobą choroby, na które tubylcy nie byli uodpornieni i które wraz z atakami handlarzy niewolnikami spowodowały radykalne zmniejszenie się liczby mieszkańców Rapa Nui (do stu kilkudziesięciu osób). Niebagatelną rolę w historii wyspy odegrały też... szczury. Dziś Wyspę wielkanocną należącą politycznie do Chile zamieszkuje około 8 tysięcy ludzi, w większości potomków rdzennych osadników z XIII wieku. Dbają o kultywowanie tradycji przodków, przekazują kolejnym pokoleniom język rapanujski. Turystom, którzy stanowią poważne źródło dochodu tubylców, prezentują narodowe stroje,
tańce i pieśni, co można było zobaczyć też na filmie zaprezentowanym przez Marka Łasisza. Co ciekawe, w ubiegłorocznym referendum mieszkańcy Wyspy Wielkanocnej opowiedzieli się za tym, by nie wpuszczać na jej teren turystów. Jest to efekt zamknięcia wyspy z powodu epidemii koronawirusa. Ten stan trwa zresztą do dzisiaj i ten okres Rapanujczycy wykorzystali na zajęcie się innymi aktywnościami i rodziną, co im się bardziej spodobało niż gonienie za pieniądzem od przybyszów z innych obszarów świata.

 

Okładka książki Marka Łasisza. Fot. Krzysztof Krzak

Trzeba mieć nadzieję, że poznawanie tego niezwykle interesującego terenu, gdzie pełno koni żyjących na swobodzie, nie będzie możliwe tylko dzięki prelekcjom i książkom takich podróżników jak Marek Łasisz.



Komentarze