Oddana czy zniewolona? - na pewno udana ekranizacja powieści "Felix Austria"

 Od kilku lat, ze względów politycznych, zasadniczo nie oglądam TVP, choć haracz, zwany abonamentem, sumiennie opłacam w obawie przed komornikiem. Zachęcony przez osobę, którą cenię, przemogłem się jednak i w niedzielny wieczór (23 maja 2021 r.), by obejrzeć telewizyjną premierę filmu, o którym słyszałem już mniej więcej od roku.

 

Alesya Romanova i Marianna Januszewicz. Fot. materiał prasowy

Ów film to „Zniewolona: Felix Austria”, choć ja osobiście wolę wersję alternatywną, czyli „Oddaną” (oryginał ukraiński: „Viddana”), bowiem pełniej oddaje relacje łączące dwie główne bohaterki filmu powstałego na podstawie powieści Sofii Andruchowycz  „Felix Austria”. Ponieważ jednak w realizacji filmowej wersji książki brali udział twórcy serialu „Zniewolona”, który w Polsce cieszył się ogromna oglądalnością, więc decydenci w TVP zdecydowali się marketingowo dodać do tytułu filmu tytuł serialu. Scenariusz filmu napisała sama pisarka we współpracy z Aliną Semeryakovą, scenarzystką serialu o Annie German.

Akcja filmu rozpoczyna się we wrześniu 1868 roku w miejscowości Stanisławów leżącej na terenie zaboru austro – węgierskiego (w tej miejscowości wiele lat później przyjdą na świat m.in. znakomita polska aktorka Anna Seniuk i reżyser Feliks Falk). Przygotowujący się do operacji doktor Anger (Aleksandr Kobzar) zostaje powiadomiony o pożarze swojej posiadłości. Rusza na ratunek. Niestety, nie udaje mu się uratować zony. Natomiast, szczęśliwie cało wychodzą z kataklizmu dwie dziewczynki: córka doktora Adela i Stefania Czorneńko, dziecko służących państwa doktorostwa. Doktor postanawia wychować obydwie dziewczynki.

Sebastian Cybulski jako Ernest Thorn. Fot. Facebook Aktora

Następnie akcja filmu przenosi się 25 lat później. Adela (w tej roli Alesya Romanova) jest już kobietą poślubioną przez rzeźbiarza Petro Skołyka (Roman Lutskyi), zaś Stefania prowadzi ich dom: gotuje, sprząta, zajmuje się ogrodem. Jest jednak kimś szczególnym w życiu córki doktora, czego obie panie nie umieją w pełni określić. Czy łączą je stosunki pani – służąca, czy też więzi siostrzane, a może nawet… partnerskie? W retrospekcjach widz poznaje znaczone zazdrością, rywalizacją stosunki panujące między obiema dziewczynkami w dzieciństwie. Mają one znaczący wpływ na ich obecne relacje, zwłaszcza od momentu pojawienia się Josyfa, dawnej miłości Stefy, a dziś prawosławnego duchownego (Sergiy Volosovets). Reżyserka, Christina Sivolap, umiejętnie, stopniowo odkrywa emocje towarzyszące bohaterkom filmu w kolejnych etapach ich więzi. W budzeniu zaciekawienia widzów pomaga jej, poza świetnym scenariuszem, rewelacyjna gra aktorska, w tym głównie młodej polskiej aktorki Marianny Januszewicz, która w roli Stefanii jest właśnie oddaną, a nie zniewoloną, stać ją bowiem i na bunt, walkę o swoje, i na samodzielne podejmowanie decyzji. Januszewicz potrafi wiarygodnie przedstawić wewnętrzną siłę bohaterki, płynącą także z przywiązania do Adeli i jej ojca. To udana kreacja i pierwsza tak duża rola aktorki znanej z drugo i trzecioplanowych występów w m.in. „Mieście 44”, „Ojcu Mateuszu” czy „Przyjaciółkach”. Dużo mniejszą, choć bardzo wyrazistą rolę zagrał w tym ukraińskim filmie inny artysta z Polski, Sebastian Cybulski – to jego facebookowe zachęty skłoniły mnie do chwilowego zawieszenia bojkotu TVP. Grany przez niego tajemniczy Ernest Thorn, magik, prestidigitator i przestępca wnosi w świat bohaterów element grozy i aurę niecodzienności. To w jego wątku, choć nie tylko, pojawiają się całkiem udane efekty specjalne rodem z filmu science fiction.

Scenografia i kostiumy robią wrażenie. Fot. materiał prasowy

Elementem, który budzi ogromne uznanie jest w „Zniewolonej: Felix Austria” praca twórców scenografii i kostiumów, czyli Aleksandra Bateneva i Lesii Patoki, godnych najwyższych filmowych trofeów. Tak genialnie i wiernie, pieczołowicie odtworzonego świata przeszłości (tutaj końca XIX wieku) już dawno nie widziałem w filmowej produkcji. Jeśli do tego dodać klimatyczne zdjęcia Alekseya Lamakha, to otrzymamy dzieło bez dwóch zdań warte obejrzenia.

 

 

                          


Komentarze