Pani psycholog śpiewa, czyli dlaczego nie zostałem księgowym

 Od czasu pamiętnego występu Jerzego Stuhra na opolskim festiwalu w 1977 roku wiemy, że śpiewać każdy może, a nawet musi, bo inaczej się udusi. Ale żeby od razu nagrywać i wydawać płytę?

Okładka płyty Katarzyny Miller. Fot. materiał prasowy

A tak ostatnio uczyniła Katarzyna Miller, psychoterapeutka, absolwentka psychologii i filozofii na Uniwersytecie Warszawskim, autorka licznych książek o charakterze poradnikowym o niebanalnych tytułach, by wymienić tylko „Kup kochance męża kwiaty” czy „Nie bój się zdrady”. Skądinąd osoba bardzo sympatyczna, obdarzona poczuciem humoru i dystansem także do siebie (może stąd ta wydana 5 marca bieżącego roku przez MTJ Agencję Artystyczną płyta „Choćby tylko na chwilę”), czemu wielokrotnie dała dowód występując w programie śniadaniowym telewizji znienawidzonej przez prawdziwych Polaków i jeszcze prawdziwszych patriotów, o płatnych i społecznych trollach nie wspominając.

Na krążku znalazło się  dwanaście utworów, do których teksty napisała sama Katarzyna Miller. Pani psycholog jest także autorką melodii profesjonalnie zapisanych i zinstrumentalizowanych przez Macieja Szulca i Wojciecha Steca, będących też producentami jej debiutanckiej płyty (pierwszy z panów śpiewa z Miller duet w piosence „A mogło być coś z tej miłości”). Najbardziej zadowoleni powinni być miłośnicy tanga, bo tych jest najwięcej na tej płycie, ale są też sentymentalno – liryczne walce, jest blues, „Babski blues” z męskim parlando. Większość melodii łatwo wpada w ucho i równie łatwo z niego wypada – no, może poza utworem „Idę w ciebie jak w tango”, którego linia melodyczna chwilami bardzo przypomina… „Więzienne rozstanie” spopularyzowane lata temu przez Staśka Wielanka. Niewątpliwym plusem pod względem muzycznym są partie trąbki wykonane przez Maurycego Idzikowskiego (poza nim śpiewającej psychoterapeutce towarzyszą: Wojciech Stec na fortepianie i akordeonie, Wojciech Ruciński – kontrabas i Sławomir Berny na perkusji).

Teksty traktują, jakże by inaczej, o miłości, głównie nieszczęśliwej, zakończonej rozstaniem, a jeśli już spełnionej to w mocno dojrzałym wieku kochanków (vide: „Dojrzała miłość”). Jest też o zdradzie i… meteorologii (piosenki „Deszcz”, „Wiatr”) współgrającej z uczuciami podmiotu lirycznego. Katarzynie Miller nie udało się jako autorce tekstów uniknąć w sferze  leksykalnej słownictwa charakterystycznego dla poradników czy felietonów. Próżno w nich szukać również jakichś niebanalnych rymów (trudno za takie uznać przecież połączenia: trans – szans, deszcz – dreszcz, niebie – siebie) czy niezgranych motywów, innych niż chłód emocjonalny, splecione ręce czy suknia zbroczona krwią. Same historyjki opowiedziane przez autorkę w poszczególnych utworach ocierają się o kicz i banał.

Czy płyta „Choćby tylko na chwilę” (tytuł jest cytatem z jednej z piosenek) nie ma żadnych ewidentnych zalet? Owszem, ma: jest krótka (w sumie niewiele ponad pół godziny), na okładce dominuje kolorystyka, którą lubię... Mnie osobiście natomiast utwierdza w przekonaniu, że dobrze zrobiłem, iż jako absolutne beztalencie matematyczne (żadna kokieteria, znający mnie mogą to poświadczyć) nie zostałem księgowym. Mimo że pani psycholog Katarzyna Miller twierdzi, że nie warto się ograniczać.

 

Komentarze

  1. Świetnie napisany artykuł. Mam nadzieję, że będzie ich więcej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajnie napisany artykuł. Jestem pod wrażeniem.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz