Niedosyt po koncercie Doroty Miśkiewicz i Marka Napiórkowskiego w Starych Babicach

 Parafrazując tytuł filmu sprzed lat można by powiedzieć: jeśli dziś wtorek, to jesteśmy w Starych Babicach na koncercie. Tak też było 26 stycznia 2021 roku - na deskach tamtejszego Domu Kultury zaprezentował się duet: Dorota Miśkiewicz i Marek Napiórkowski.

Dorota Miśkiewicz i Marek Napiórkowski. Screen:K.Krzak

Rozochocony doznaniami wywołanymi koncertem „Tribute to Komeda”, w którym utwory tego kompozytora zaprezentowało Trio Andrzeja Jagodzińskiego z gościnnym udziałem Agnieszki Wilczyńskiej, Henryka Miśkiewicza i Roberta Majewskiego, z ogromną niecierpliwością oczekiwałem na występ wokalistki Doroty Miśkiewicz i gitarzysty Marka Napiórkowskiego. W międzyczasie w Domu Kultury Stare Babice wraz ze swoim zespołem wystąpiła Renata Przemyk, artystka bez wątpienia utalentowana i może nawet posiadająca charyzmę, ale… nie z mojej bajki.

Dorota Miśkiewicz. Screen: Krzysztof Krzak

Duet Miśkiewicz – Napiórkowski zagrał na zakończenie pierwszej transzy „Muzycznych Wtorków” (jak zapowiada dyrektor Domu Kultury Stare Babice Janusz Czaja w połowie lutego koncerty zostaną wznowione). Ona pochodzi z muzycznej rodziny (ojciec Henryk jest wybitnym saksofonistą, brat Michał perkusistą jazzowym), nie tylko śpiewa, ale również gra na kilku instrumentach, komponuje i pisze teksty; on – to jeden z najlepszych polskich gitarzystów (kilkukrotnie zdobywał tytuł Gitarzysty i Jazzowego Muzyka Roku), ale także kompozytor, współpracował z wieloma artystami, takimi jak Anna Maria Jopek, Krzysztof Ścierański, Monika Brodka i właśnie Dorota Miśkiewicz. Na niemal każdej płycie tej wokalistki znajdują się kompozycje Marka Napiórkowskiego i brzmią jego gitary. Dwa z siedmiu w sumie nagranych krążków zyskało status Złotej Płyty. Koncert w Starych Babicach składał się w większości z kompozycji właśnie Napiórkowskiego, rozpoczął go utwór „Ale (może robisz błąd?)” z tekstem Grzegorza Turnaua. Zabrzmiały także piosenki „Nucę, gwiżdżę sobie”, „Nieuniknione”, „Budzić się i zasypiać z tobą” z tekstami m.in. Doroty Miśkiewicz i Michała Rusinka. Była też kompozycja Krzysztofa Komedy z tekstem Agnieszki Osieckiej „Ja nie chcę spać” z przedstawienia „Śniadanie u Tiffany’ego”. I w sumie już niewiele więcej – z zaśpiewaną na bis kolędą „Mizerna, cicha” dziewięć utworów (czasowo około 50 minut). To pozostawia spory niedosyt. Bo koncert kończy się wówczas, gdy słuchacz ledwo zdążył się rozsmakować w cudownym głosie wokalistki, pozwalającym się przenieść w świat zupełnie inny niż ten otaczający nas w tym pandemicznym czasie. Rewelacyjne wokalizy, instrumentalne popisy wokalistki! Tego można by słuchać w nieskończoność. No i te genialne solówki gitarowe Marka Napiórkowskiego! Szkoda, że trwały zdecydowanie za krótko.

Marek Napiórkowski. Screen: Krzysztof Krzak

Pewnie nie takie były motywacje artystów, ale mam wrażenie, że przeszkadzał im „kontakt” z pustą widownią w sali koncertowej domu kultury, mówienie do jedynie wyobrażanej widowni (koncertu słuchało on - line ponad 1200 osób), bez interakcji z żywymi ludźmi, niemożność wsłuchiwania się w ich reakcje, do czego byli przyzwyczajeni w okresie przed pandemią, spowodował, że koncert tak szybko został zakończony. Tym bardziej trzeba sobie życzyć, by jak najszybciej wszystko, w tym kultura, wróciło do normy.

 

Komentarze