Uwielbiam (taką ) filharmonię! - "Pieśni Wisława z Rugii" w Filharmonii Szczecińskiej

 Wstyd się przyznać, ale nie pamiętam, kiedy ostatnio byłem w filharmonii. Najpewniej był to przełom mojej edukacji licealno – akademickiej (czytaj: lata 80. minionego stulecia). A Filharmonia im. Mieczysława Karłowicza w Szczecinie, do której „wybrałem się” jedyną możliwą w czasie pandemii drogą, czyli on – line w piątkowy wieczór (27 listopada 2020 r.), była mi znana bardziej jako wyróżniający się obiekt architektoniczny.

Na pierwszym planie: Andrzej Lampert. Screen: K.Krzak

Zaprojektowany przez Fabricia Barazziego i Alberta Veigę i oddany do użytku sześć lat temu budynek zdobył nagrody w wielu konkursach architektonicznych, a znawcy przedmiotu mówią, iż ma ona niespotykany w pozostałych obiektach tego typu, przynajmniej w Polsce. Dało się to słyszeć podczas koncertu „Pieśni Wisława z Rugii”.

Andrzej Lampert i Jakub Kraszewski. Fot. Kamila Kozioł

Kimże był ów Wisław, który zapewne u większości wywołuje skojarzenia z naszą noblistką Wisławą Szymborską? Otóż Wisław III był w latach 1302 – 1325 księciem rugijskim, czyli panował w księstwem obejmującym Rugię, największą wyspę Niemiec oraz Pomorza w południowo – zachodniej części Bałtyku. Okazuje się, że poza talentami dowódczymi książę miał również uzdolnienia muzyczne. 18 skomponowanych przez niego pieśni zachowały się do naszych czasów w bibliotece uniwersyteckiej w Jenie. I to po nie sięgnęli inicjatorzy i główni sprawcy koncertu w Filharmonii im. Mieczysława Karłowicza w Szczecinie: Jakub Kraszewski i profesor Paweł Pieńkowski z Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego w Szczecinie. To on przełożył na język polski (ze starogermańskiego)pieśni panującego w Rugii, gdzie mówiono językiem połabskim, mającym sporo wspólnego z polszczyzną. Zrobił to w sposób, którego nie powstydziłby się zawodowy poeta. Pan profesor pokusił się, z sukcesem, na wystylizowanie swoich przekładów na język staropolski, jak choćby w pieśni „Już ziemia z martwy staje”, które w żadnej mierze nie utrudniają odbioru przesłania utworów. Oddają one pełen wachlarz spraw, którymi żyli, niektórzy przynajmniej, obywatele Pomorza Zachodniego z przełomu XIII i XIV wieku. Okazuje się, że ważna była dla nich miłość (także ta erotyczna), potrafili zachwycać się pięknem kobiet i otaczającej ich przyrody; ważna była też praca i służba ojczyźnie. Mówią o tym już choćby tytuły niektórych pieśni: „Wybrałem ciebie”, „Pozwól nam marzyć”, „Przybądź maju”, „Liście spadają” czy „Ruszajcie dumni bohaterzy”.

Jacek Hałas z lirą korbową. Screen: K.Krzak

Równie znakomitą robotę wykonał aranżer i kompozytor Jakub Kraszewski, który rozpisał ubogie siłą rzeczy instrumentalnie kompozycje Wisława na orkiestrę symfoniczną wzbogaconą o zespół złożony z fortepianu, perkusji, gitary elektrycznej i basowej oraz skrzypiec elektrycznych, na których świetnie poczynał sobie Łukasz Górewicz (oryginalności brzmieniu całości nadawał też Jacek Hałas grający na lirze korbowej). Dzięki temu te starodawne utwory nabrały nowego blasku i brzmienia, do złudzenia przypominające kompozycje powstałe w czasach nam współczesnych. Imponujący jest rozmach aranży stworzonych przez Kraszewskiego. Także dzięki mistrzowskiej grze szczecińskich filharmoników pod batutą tegoż. No i jest jeszcze last but not least w tym koncercie Andrzej Lampert, wokalista rockowo – popowy i śpiewak operowy, który od czasów wygranych w telewizyjnej „Szansie na sukces” poczynił niewyobrażalny progres. Jest dziś jednym z niewielu w Polsce (i nie tylko u nas) wokalistów, którzy potrafią zaśpiewać wszystko. I to na najwyższym poziomie wykonawczym. Jego tenor znakomicie zabrzmiał w niełatwych przecież pieśniach księcia Wisława. A Lampert wykorzystał wszystkie możliwości stworzone przez rekonstruktora średniowiecznych pieśni. Jakże okrutnie brzmiała ta cisza w chwilach, gdy normalnie artyści byliby nagrodzeni huraganem braw!

Komentarze