Kultura czasu kwarantanny: "Z rączki do rączki" z Nowego Teatru im. Witkacego w Słupsku

Ponieważ rząd zezwolił z pierwszym weekendem czerwca na powrót teatrów do pracy sprzed okresu pandemii, kończą one sukcesywnie swoją aktywność w Internecie. Nowy Teatr im. Witkacego w Słupsku pożegnał się z internautami w sobotę, 6 czerwca 2020 roku.

Scena zbiorowa. Screen: K.Krzak

Po „Tlenie” Wyrypajewa w reżyserii Aleksandry Skorupy, „+1” Griszkowca, monodramu w wykonaniu Sebastiana Świerszcza wyreżyserowanego przez Tomasza Leszczyńskiego i „M-2” Natalii Fiedorczuk w inscenizacji Darii Kopiec, spektaklach trudnych w odbiorze, wymagających skupienia i pewnego wyrobienia widza, Nowy Teatr im. Witkacego w Słupsku sięgnął do swojego głębokiego archiwum i na 24 godziny udostępnił przedstawienie „Z rączki do rączki”, którego premiera odbyła się przed blisko 11 laty (dokładnie: 11.10.2009 r.).

Mateusz Młodzianowski, Albert Osik, Jerzy Karnicki. Screen:K.Krzak

Autorem sztuki jest Michael Conney, brytyjski komediopisarz, który sam lub z ojcem Rayem napisał, znane i wystawiane również w Polsce takie sztuki, jak „Szczęściarz”, „Ryzykowna forsa” czy „Genialny plan”. Bohaterem – niejaki Eryk Swan, który dwa lata wcześniej utracił niespodziewanie pracę, o czym nie powiedział żonie, natomiast dochody swoje uzyskuje poprzez oszukiwanie angielskiego systemu socjalnego. Podając się za różne osoby pobiera przysługujące im świadczenia, od chorobowych, poprzez zasiłek dla bezrobotnych do ekwiwalentów pogrzebowych. Gdy mieszkanie Swana odwiedza urzędnik Biura Opieki Społecznej, pan Jenkins (niezwykle udanie poprowadzona rola Jerzego Karnickiego), by uzyskać podpis na jednym z dokumentów, sprawa zaczyna się rypać, mówiąc potocznie. W obawie przed zdemaskowaniem oszustwa, które podlega surowej karze Eryk rozpoczyna grę z urzędnikiem i całym system opieki społecznej. Wciąga w swoje machinacje sublokatora, Normana Bassetta (gra go bardzo energicznie, z ogromnym wyczuciem konwencji farsowej Mateusz Młodzianowski). Nie jego jednego, zresztą… Zaczyna się typowy dla tego gatunku festiwal nieporozumień, zbiegów okoliczności, pomyłek typu qui pro quo… Są też przebieranki damsko – męskie, podejrzenia o transwestytyzm. Do tego należy dodać również autentycznie zabawne dialogi, poczynania mające ukryć prawdziwe działania bohaterów. Scenograf Grzegorz Sujecki nie zapomniał o umieszczeniu na scenie czworga drzwi, w których chowają się lub z których wynurzają się poszczególne osoby dramatu, a właściwie komedii, bardzo śmiesznej, wywołującej co i rusz szczere salwy śmiechu publiczności. Swoją niebagatelną rolę odegrała nawet... pralka.

Marta Turkowska i Albert Osik. Screen: K.Krzak

Przedstawienie ma bardzo dynamiczne tempo, właściwie od początku do zaskakującego finału. To z całą pewnością zasługa reżysera, Alberta Osika, który obsadził siebie w roli Eryka Swana i wspólnie z Mateuszem Młodzianowskim wiodą prym w spektaklu. Ale oprócz nich praktycznie cały (dla mnie poza jednym ewidentnym wyjątkiem) jedenastoosobowy zespół stanął na wysokości zadania. Prawdziwą perełką aktorską jest Brenda Dixon brawurowo zagrana przez Martę Turkowską, znakomity jest Krzysztof Kluzik jako wujek George, zabawne, choć nieco przerysowane postacie stworzyli: Hanna Piotrowska (Sally Chessington) i Adam Jędrosz (doktor Chapman). Szkoda, że większości tych aktorów nie ma już w stałym zespole aktorskim Nowego Teatru w Słupsku (na etacie ostał się jedynie Krzysztof Kluzik), który liczy obecnie jedynie siedem osób (w tym dyrektor teatru). Wystawienie czegoś na wzór omawianej farsy, na podobnie wysokim poziomie, nie mogłoby się więc odbyć w Słupsku bez posiłkowania się aktorami „gościnnymi”.

Komentarze