Kultura czasu kwarantanny: "Boże mój!" z Teatru Mazowieckiego w Warszawie

Interesujący tekst, znakomite aktorstwo – to główne walory spektaklu „Boże mój!” Teatru Mazowieckiego w Warszawie pokazanego on-line 19 czerwca 2020 roku.

Dorota Landowska i Andrzej Mastalerz. Fot. Rafał Latoszek/mat. teatru

Sztuka izraelskiej pisarki Anat Gov w tłumaczeniu Agnieszki Olek zagościła na scenie w Mazowieckim Instytucie Kultury w marcu 2016 roku. Reżyserii podjął się Marek Pasieczny, który jest również adaptatorem tekstu i autorem opracowania muzycznego. Bardzo oszczędną scenografię, składającą się z jednej przesuwanej zastawki, na której wyświetlane są co ważniejsze cytaty z utworu i wizerunek syna głównej bohaterki stworzyły: Joanna Macha i Marcelina Początek - Kunikowska. Za pomocą tej zastawki Ella czasami oddziela się od swojego interlokutora – pacjenta.

Dorota Landowska i Andrzej Mastalerz. Fot. Rafał Latoszek/mat. teatru

Ella bowiem jest psychoterapeutką. Choć sama boryka się z problemami życia codziennego (po odejściu męża samotnie wychowuje autystyczne dziecko), stara się pomóc innym ludziom z problemami natury psychologicznej. I oto przychodzi do niej na sesję psychoterapeutyczną. Pacjent podejrzanie wiele wie o pani psycholog (nawet ubiera jak się jak Daniel Craig, którego lubi Ella), co powoduje uznanie go przez kobietę za agenta służb specjalnych. Ostatecznie mężczyzna przedstawia się jako Bóg. To z kolei powoduje, że Ella chce go odesłać do psychiatry, jako przypadek przekraczający jej możliwości terapeutyczne. Kiedy jednak pacjent przytacza treść jej, zdeklarowanej ateistki, rozmów z Bogiem, a także wykazuje się znajomością myśli kobiety, mającej wciąż  nadzieję na powrót męża, ta decyduje się podjąć terapii psychologicznej Boga. Z toczonej rozmowy wyłania się obraz Boga rozczarowanego stworzeniem człowieka, który miał być jego partnerem w samotnym (bez obecności matki i ojca) dorastaniu i darzyć stwórcę przyjaźnią. Ostatecznie Bóg został sam i boleśnie odczuwa tę swoją samotność, gdyż przez ludzi jest wykorzystywany tylko w sytuacji ich zagrożenia lub niepowodzeń życiowych. To jest przyczyną łez wylewanych przez Boga przed psycholożką. Ona stara się mu wytłumaczyć ten stan rzeczy, zarzucając panu B. egocentryzm, brak współczucia dla innych i okrutne doświadczanie tych, którzy najbardziej go pokochali, jak Hiob chociażby. Bóg wyznaje, że jego postawa wobec ludzi bierze się często z bezsilności.

Dorota Landowska i Andrzej Mastalerz. Fot. Rafał Latoszek/mat. teatru

Jest on jednocześnie podporą dla wielu ludzi, nawet niewierzących, jak Ella w jego istnienie. Ona sama zawdzięcza mu porzucenie zamiaru popełnienia samobójstwa w dniu swoich 34. urodzin. W finale seansu terapeutycznego (będącym takim także dla samej pani psycholog), kobieta wyznaje, że nie chce żyć w świecie bez Boga, wśród ludzi, którzy krzywdzą się nawzajem. Ellę gra w spektaklu Dorota Landowska. Skromnie ubrana, spokojnie zachowująca się, jak na psychologa przystało, nawet w sytuacjach budzącej w niej protest wewnętrzny czy sprzeciw. Aktorka w sposób niezwykle klarowny i przekonujący obnaża prawdziwe oblicze Boga, pobudzając tym samym widza do refleksji na temat choćby wiary czy też biblijnego obrazu Stwórcy. Świetny jest też Andrzej Mastalerz jako osierocony, samotny, lękający się samego siebie Bóg, udający przed kobietą mocarza, jakim opisali go autorzy Biblii. Oboje znakomicie też wypunktowują elementy satyryczne, których w komediodramacie Anat Gov nie brakuje, jak choćby w scenie zapłaty za sesję, gdy Bóg rezygnuje ze zniżki dla celebrytów. „Boże mój!” z Teatru Mazowieckiego to skromne, mądre przedstawienie, których oby jak najwięcej gościło na polskich scenach.

 


Komentarze

Prześlij komentarz