Nienawiść zorganizowana - "Sala samobójców. Hejter" Jana Komasy


Za jedyne 35 złotych na 48 godzin można wykupić na Playerze (bo kina wszak zamknięte są z powodu korona wirusa) dostęp do najnowszego filmu Jana Komasy „Sala samobójców. Hejter”. Drogo? Może, ale warto, bo to ważny film.
 
Vanessa Aleksander i Maciej Musiałowski. Fot. materiały prasowy
Każdy słyszał o hejcie, wielu go doświadczyło, ale mechanizmy jego powstawania znane są tylko nielicznym. Reżyser do spółki ze scenarzystą, Mateuszem Pacewiczem (tym samym, który napisał dla Komasy „Boże ciało”) obnażają kulisy tego procederu, pokazując drobiazgowo, jak to zjawisko się w Polsce tworzy i rozwija. Dlatego, jako się rzekło, jest to film ważny i przerażający jednocześnie, bowiem ukazuje, że w świecie hejterów nie ma żadnych zasad, nie można liczyć na żadna taryfę ulgową, nawet jeśli jest się, jak państwo Krasuccy (Danuta Stenka i Jacek Koman), dobrodziejami człowieka zajmującego się niszczeniem ludzi w sieci.

Tytułowym hejterem w filmie Jana Komasy jest Tomasz Giemza, do niedawna student prawa Uniwersytetu Warszawskiego. Do niedawna, bowiem w scenie rozpoczynającej film jesteśmy świadkami wyrzucenia go z tej uczelni za popełnienie plagiatu. O fakcie tym nie od razu powie państwu Krasuckim, którzy wypłacają mu regularne stypendium, kierując się dobrymi wspomnieniami wakacji spędzanych w rodzinnym gospodarstwie Tomali (jak go swojsko nazywają) i jego rodziców. Robią to też po trosze z egoistycznych pobudek, czyli chęci dowartościowania się pomocą dla pochodzącego, jakby to pewnie określili, z nizin społecznych młodzieńca. Kompletnie jednak nie dopuszczają myśli, iż mógłby się on związać z ich córką Gabi (Vanessa Akeksander). Dlatego też Krasuccy, jako przedstawiciele elit pogardzających (w mniemaniu Tomka) biedniejszymi od siebie staną się jednymi z pierwszych ofiar zorganizowanej nienawiści, w której Giemza z ochotą i nie bez sukcesów będzie brał udział. Pomoże mu w tym Beata Santorska, znana z „Sali samobójców”, który gościł na ekranach kin 9 lat temu. Grana ponownie przez Agatę Kuleszę kobieta mści się na Bogu ducha winnych ludziach, stosując wobec nich cyber przemoc, która zabrała jej jedynego syna Dominika. Zatrudnia ona w swojej farmie trolli Tomasza. A ten w korporacyjnym wyścigu szczurów będzie chciał być najlepszy. I w zasadzie mu się to uda, jednakże cena za ten „sukces” będzie wysoka. 
Maciej Musiałowski i Agata Kulesza. Fot. materiały prasowe
„Sala samobójców. Hejter” pokazuje bardzo naturalistycznie nieludzkie traktowanie ludzi w korporacjach, ale przede wszystkim demaskuje mechanizm powstania hejtu na masową skalę. Pracownicy Santorskiej, w tym Tomek, nie cofają się przed niczym, stosują podsłuchy, inwigilację, prowokację, organizują demonstracje, rozpowszechniają nieprawdziwe informacje. Pisanie złośliwych komentarzy, jak to miało miejsce w przypadku „FitAnety” (Julia Wieniawa), to najmniejszy pikuś. O stosunkach koleżeńskich w tej firmie tez nie można mówić. Prześcigają się natomiast w zdobywaniu jak najważniejszych obiektów ich zorganizowanej nienawiści. Giemza rozpętuje bezpardonowy hejt wobec kandydata na prezydenta miasta, Pawła Rudnickiego (w tej roli Maciej Stuhr), co doprowadzi do prawdziwej tragedii. Z perspektywy czasu wiemy, że życie potwierdziło, iż autorzy filmu niewiele przesadzili w swojej wizji (zdjęcia do filmu ukończono na kilkanaście dni przed zabójstwem prezydenta Gdańska). 
Maciej Musiałowski jako Tomasz Giemza. Fot. materiały prasowe
Tytułowego bohatera gra rozpoczynający w zasadzie swoją karierę Maciej Musiałowski. Dyplom aktorski zdobył on na łódzkiej Filmówce zaledwie dwa lata temu, a już dał się poznać jako dobrze rokujący artysta, dzięki rolom w serialach „Druga szansa” czy „Kod genetyczny”. W „Hejterze” tworzy postać demoniczną, bezwzględną, bezlitosną, nie rezygnującą ze swojej krzywdzącej ludzi działalności, mimo tego, do czego już doprowadził. (ostatnia scena filmu nie wróży żadnego przewartościowania w życiu Tomali). Musiałowski gra głównie twarzą i oczami, robi wrażenie. Bardzo dobry jest w scenach z Agatą Kuleszą i Piotrem Biedroniem, który gra Kamila, rywalizującego z Tomkiem o wyższą pozycję w firmie Santorskiej. Ale film Jana Komasy warto obejrzeć nie tylko ze względu na kreację Musiałowskiego; dużo ważniejsza jest jego wymowa i pokazanie wprost groźnego zjawiska, jakim jest hejt. I jego skutki. Szkoda, że ten istotny film padł ofiarą epidemii Covid 19 i kilka dni po premierze kinowej jego rozpowszechnianie siłą rzeczy uległo ograniczeniu.

Komentarze