Halka w hotelu Kasprowy - Moniuszko według Trelińskiego


Opera to nie moja bajka, choć kilka obejrzanych przedstawień mam na swoim koncie. Obejrzenia „Halki” w TVP Kultura (29 marca 20120 r.) nie mogłem sobie odmówić z kilku powodów.
Scena zbiorowa. Screen:KK

Przede wszystkim zadziałały tu dwa nazwiska: Mariusz Treliński i Piotr Beczała. Ten pierwszy, który 30 lat temu zadebiutował udanie filmem „Pożegnanie jesieni” na podstawie powieści Witkacego od kilkunastu lat odnosi niekwestionowane sukcesy jako reżyser najwybitniejszych dzieł operowych na scenach wielu państw, m.in. w Staatsoper w Berlinie, Teatrze Maryjskich w Sankt Petersburgu, Operze Waszyngtońskiej czy Operze w Bratysławie. Sztandarowe dzieło Stanisława Moniuszki Treliński wystawił tym razem na scenie austriackiego Theater an der Wien. Premiera odbyła się 15 grudnia minionego reku, a 11 lutego  2020 roku „Halka” zagościła na scenie Teatru Wielkiego – Opery Narodowej w Warszawie. Oczywiście, w zmienionej obsadzie. W tej austriackiej, którą pokazała TVP Kultura, partię Jontka wykonywał Piotr Beczała, czołowy polski tenor, który podobnie jak Mariusz Treliński, rozsławia na świecie polską sztukę muzyczną. Poza nim wokalnie zaprezentowali się inni polscy śpiewacy: Natalia Kawałek jako Zofia, Łukasz Jakóbski (Dziemba) i Tomasz Konieczny jako Janusz, którego dramat w inscenizacji Mariusza Trelińskiego wydaje się wysuwać na plan pierwszy. Nie tylko nasi śpiewacy współtworzyli „Halkę” A.D. 2019; kostiumy zaprojektowała Dorota Roqueplo, choreografię (bez tradycyjnych góralskich tańców) ułożył Tomasz Wygoda, a orkiestrę poprowadził Łukasz Borowicz.


Tomasz Konieczny i Natalia Kawałek. Screen: KK

Scenografię w wiedeńskim teatrze operowym, funkcjonalną, na obrotowej scenie, zbudował Boris Kudlička, częsty współpracownik Trelińskiego. Przedstawia ona hotel Kasprowy w Zakopanem, bowiem reżyser, uwspółcześniając, XIX-wieczne dzieło Moniuszki umieścił akcję opery w latach 70. minionego stulecia. To tu odbywa się wesele Zofii, córki Stolnika z Januszem, bogatym dziedzicem góralskich wiosek. To on uwiódł i porzucił dla bogatej panny zwykłą wiejską dziewczynę o imieniu Halina. W inscenizacji Trelińskiego jest ona pokojówką w rzeczonym hotelu. Niechybnie więc dochodzi do spotkania byłych kochanków. Jako szef kelnerów w hotelu, którego szefem jest Dziemba, pracuje Jontek, chłopak z gór zakochany szczerze w Halce i porzucony przez nią dla bogatego panicza. 

Piotr Beczała i Corinne Winters. Screen: KK

Jak kończy się historia tego miłosnego trójkąta wiedzą wszyscy, nawet ci, którzy za operą jako gatunkiem teatralnym, mówiąc delikatnie, nie przepadają. W przedstawieniu wyreżyserowanym przez Mariusza Trelińskiego poznajemy ją w formie retrospekcji, bowiem już w jednej z pierwszych scen widzimy, jak milicja (wszak to czasy PRL-u), odnajduje kobiece zwłoki i wszczyna śledztwo. Podoba mi się taki pomysł inscenizacyjny, nie ukrywam, że on głównie – poza tymi wspomnianymi już powodami – powstrzymał mnie na ponad dwie godziny przed odejściem od ekranu telewizora. Pomysł Trelińskiego przypadł zapewne do gustu wielu słuchaczom i prawdziwym miłośnikom opery. W tytułowej roli wystąpiła amerykańska sopranistka Corinne Winters. Żadną miarą nie przypomina ona polskiej góralki, ale jej interpretacja wcale nie pomniejsza dramatu życiowego Moniuszkowskiej bohaterki. Jej Halka jest wzruszająca, a  momentami bije z niej wielka godność. Poza tym Winters śpiewa całą rolę po polsku i słuchacz nie ma problemów ze zrozumieniem przekazu. Wielkie dokonanie, chapeau bas! Muzycznie, wokalnie i choreograficznie – widowisko bez zarzutu. Nie mam żalu do nikogo...


Komentarze