Gdy nam śpiewał Papa Dance... - "Rewolucja balonowa" w Ostrowcu Świętokrzyskim


Ponad osiem lat czekał Ostrowiec Świętokrzyski na prezentację monodramu „Rewolucja balonowa” w wykonaniu Katarzyny Marii Zielińskiej – Jaworskiej, rodowitej ostrowczanki. 
Katarzyna Zielińska - Jaworska w "Rewolucji balonowej". Fot. K.Krzak
Premiera sztuki w reżyserii Sławomira Batyry odbyła się 27 listopada 2011 roku w Teatrze Powszechnym w Warszawie i od tamtego czasu był pokazywany w wielu miejscach w Polsce, zdobywając bardzo pochlebne recenzje, a Katarzyna M. Zielińska – Jaworska zdobyła za kreację w tym monodramie nagrodę publiczności na 3. Koszalińskich Konfrontacjach Młodych m-teatr w 2012 roku. „Rewolucja balonowa” została napisana przez Julię Holewińską („Ciała obce”) specjalnie dla tej aktorki. Obie panie są przedstawicielkami pokolenia, którego dzieciństwo i wczesna młodość przypadła na lata przełomu politycznego, społecznego i kulturowego, czyli na lata 80./90.

Równolatką dramaturżki i aktorki jest również Wiktoria, bohaterka ich wspólnego dzieła. Imię swoje, oznaczające zwycięstwo, zawdzięcza zamiłowaniu ojca do rewolucji francuskiej (pewnie też w jakimś stopniu euforii zwycięstwa nad komunizmem w Polsce). W opowieści dorosłej już kobiety, bo z takiej perspektywy toczy się narracja w „Rewolucji balonowej”, dzieciństwo i wiek nastoletni kojarzy się z Nutellą, o którą toczyła „boje” z bratem, gumą do żucia Donald czy też wchodzącymi na rynek chipsami, które zobaczyła po raz pierwszy podczas wyjazdu do wujka ze Skandynawii. We wspomnieniach pojawia się popularny wówczas hipnotyzer Kaszpirowski, "Koło fortuny", serial „Dynastia” uosabiający elegancki i bogaty świat Zachodu, do którego wielu wtedy żyjących miało nadzieję szybko doszlusować, a w radiu niepodzielnie króluje Papa Dance.
 
Katarzyna Zielińska - Jaworska. Fot. K.Krzak
W swoim rodzinnym mieście Katarzyna Zielińska – Jaworska zagrała, jak się wydaje, wersję delikatnie okrojoną, pewnie z powodu szczupłości miejsca przeznaczonego na scenę w Relaks Kafe Bar „Zmiana Klimatu”, której aktorka jest – wraz z mężem – właścicielką. Ucierpiała na tym przede wszystkim scenografia przygotowana pierwotnie przez Andrzeja Witkowskiego. Na scenie jest tylko Wiktoria z kilkoma rekwizytami i kontrabasistą (Norbertem Turbaczem, który poza akompaniamentem wciela się w postać brata Maxa i Kaszpirowskiego, co robi całkiem przyzwoicie). Od czasu do czasu pojawiają się animacje komputerowe (podczas ostrowieckiego spektaklu „kierował” nimi Łukasz Jaworski, prywatnie mąż aktorki). Pozwala to na skupienie uwagi na słowach wypowiadanych przez bohaterkę, która nie ma pieniędzy na spłatę kolejnych rat za lodówkę, ani opłacenie przedszkola dla samotnie wychowywanego syna, owocu przelotnego związku z Włochem. Okazuje się, że w jej życiu coś wyraźnie poszło nie tak. Jej rodzicom, którzy zachłysnęli się niespotykanymi dotąd możliwościami, też nie udało się zawojować „nowego świata”, mimo zmiany zajęcia i zainteresowań. 
 
Norbert Turbacz i Katarzyna Zielińska - Jaworska. Fot. K.Krzak
Generalnie jednak „Rewolucja balonowa” nie jest przejmującym dramatem pokolenia obecnych trzydziestolatków. Retrospekcja podana jest tu w formie stosunkowo lekkiej, humorystycznej, wywołującej śmiech publiczności (zwłaszcza pamiętającej tamte czasy z własnego doświadczenia) niż łzy. Julia Holewińska nie miała zamiaru, jak się wydaje, stworzyć patetycznego manifestu dzisiejszych trzydziestoparolatków, a jedynie w strawnej formie pokazać ich doświadczenie pokoleniowe. I znalazła dla przesłania swojej sztuki odpowiednią aktorkę. Katarzyna Zielińska – Jaworska ma w sobie wiele dziewczęcego wdzięku, a jednocześnie dojrzałej kobiecości, co pozwala jej płynnie poruszać się w „przestrzeni dziejowej” granej przez siebie bohaterki. Ma też niebanalny talent komiczny, a nawet parodystyczny oraz iumiejętność radzenia sobie w sytuacjach niespodziewanych, takich jak brak tytułowego rekwizytu w kluczowej scenie spektaklu  czy dzwoniącego – jakże by inaczej – telefonu w kieszeni kogoś na widowni. Warto też docenić bardzo dobre tempo spektaklu, czasami zbyt szybkie, powodujące drobne przejęzyczenia – a może to zamierzony interpretacyjny zabieg? W każdym razie starcie Katarzyny Zielińskiej – Jaworskiej z tak trudną formą teatralną, jaką jest monodram, należy zapisać jako sukces aktorki, potrafiącej przez ponad godziny skupić na sobie i mówionym tekście uwagę publiczności.
                                                                                        

Komentarze