Sztuka contra życie w monodramie "Clarissima"


Powakacyjne spektakle Sceny Monodramu TVP Kultura poświęcone zostały znamienitym postaciom światowej sztuki. Andrzej Seweryn przedstawił kompilacje tekstów Williama Szekspira, a Aleksandra Justa – Klary Schumann.
 
Aleksandra Justa i Marek Bracha w spektaklu "Clarissima". Fot. materiał prasowy TVP
Telewizyjna premiera monodramu „Clarissima” wpisał się w obchody Międzynarodowego Dnia Muzyki. Historia napisana przez Justynę Bargielską mówi o żonie jednego z najwybitniejszych kompozytorów epoki romantyzmu, Roberta Schumanna, ale – co zrozumiałe – jest to również w sporym stopniu opowieść o nim samym. Bo kompozytor Symfonii Wiosennej odcisnął ogromne piętno na życiu swojej młodszej o 9 lat żony. Ale nie tylko on. Klara Schumann jawi się w tym spektaklu jako osoba zdominowana przez osoby z najbliższego otoczenia. Ojciec – teolog i muzyk – samouk uczył jej gry na fortepianie, chcąc, by została wybitną pianistką - kompozytorką i najjaśniejszą gwiazdą na firmamencie (stąd imię Klara, czyli jasna), a jednocześnie redaguje jej pamiętnik, pisząc jako ona sama; matka – artystka  nie chciała występować przed ludźmi, a po rozwodzie z mężem wychowywać córki, czym zajęła się służąca. Klara już jako dziecko musiała walczyć o swoją tożsamość, spełniła jednak marzenie ojca i została kompozytorką w dobie, gdy profesja ta była niejako zarezerwowana dla mężczyzn. Zadziwiony był tym faktem sam Schumann, uczeń Friedricha Wiecka, przyszłego teścia, przeciwnika związku Roberta i Klary. Małżeństwo okazało się zresztą początkiem końca dobrze zapowiadającej się kariery artystycznej utalentowanej kobiety. 
 
Aleksandra Justa jako Klara Schumann. Fot. mat.prasowy TVP
Klara urodziła mężowi ośmioro dzieci (syn Emil zmarł w następnym roku po urodzeniu), zajęła się domem i mężem, który był „odklejony” od rzeczywistości, całkowicie poświęcił się komponowaniu, bo chciał dorównać w tym dziele swojej małżonce. Klara wydaje się być pogodzona z faktem, iż jej codzienność to opieka nad dziećmi i mężem, który zmagał się z dolegliwościami fizycznymi (niesprawna ręka) i psychicznymi (depresja, próba samobójcza). Momentami jednak widać, że ta miłość do rodziny, dbałość o regularne płacenie rachunków nie jest jej w smak, że chciałaby znów oddać się muzyce, choć wątpi chwilami w swoje umiejętności. Zrezygnowana, stara się jednocześnie zrozumieć, dlaczego pracownicy szpitala dla obłąkanych, w którym ostatnie lata życia spędził Robert Schumann, nie pozwalają jej na kontakt z mężem. Bardzo przekonująco, a czasami wręcz przejmująco wewnętrzny dramat kompozytorki oddaje Aleksandra Justa, aktorka związana z Teatrem Narodowym w Warszawie. To na jej kreacji opiera się ten 50 – minutowy spektakl (aktorce towarzyszy w niemej roli, grając na fortepianie utwory państwa Schumannów, pianista i kompozytor Marek Bracha) w reżyserii Tomasza Cyza. Justa niezwykle wiarygodnie przekazuje wewnętrzne rozdarcie swojej bohaterki, przez co dramat Klary jest odbierany przez widza jako niezwykle dojmujący. Ciekawie fotografuje aktorkę Weronika Bilska, która nie ma łatwego zadanie z powodu scenografii stworzonej przez Aleksandrę Gąsior: połyskująca, z lustrem jako głównym elementem, kontrastująca z szarą codziennością utalentowanej artystki, która sztukę porzuciła dla miłości. 

"Clarissima" miała prapremierę  14 września 2014 roku w Teatrze Witkacego w Zakopanem podczas 6. Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Kameralnej "Muzyka na Szczytach".

Komentarze