Zwykła paplanina z ambicjami - "Jednocześnie" w TVP Kultura
Początek kwietnia 2019
roku należał w telewizji państwowej do aktora Teatru Narodowego w Warszawie,
Przemysława Stippy. Poza jego regularnym pojawianiem się jako Władek w „Barwach
szczęścia” i Robert w „Leśniczówce”, TVP pokazała dwa jego dokonania teatralne.
Jako Jan w spektaklu
Teatru Telewizji „Znaki” (premiera 1 kwietnia br.) Stippa został zdominowany
aktorsko przez swojego teatralnego kolegę Grzegorza Małeckiego. W nadanym następnego
dnia w ramach Sceny Monodramu TVP Kultura spektaklu „Jednocześnie” Przemysław
Stippa przez blisko 54 minuty prezentował się sam, mając za partnera operatora
kamery Adama Lenarta. W stworzeniu pierwszego w dorobku aktora monodramu pomógł
mu reżyser Artur Tyszkiewicz. To on także wyreżyserował wspomniane „Znaki” i
jest autorem największych osiągnięć Przemysława Stippy (rocznik 1981),
absolwenta warszawskiej Akademii Teatralnej z roku sprzed piętnastu lat.
Współpraca obu panów rozpoczęła się od spektaklu „Mrok” w Teatrze Narodowym,
później była też „Balladyna” na tej samej scenie. Tyszkiewicz zaangażował
warszawskiego aktora do swoich przedstawień w kierowanym przez siebie Teatrze
im. Osterwy w Lublinie, gdzie jako Puk w „Śnie nocy letniej” czy później jako
Woland w „Mistrzu i Małgorzacie” Stippa stworzył zapadające w pamięć widzów i
krytyków teatralnych role.
W Lublinie, a
dokładniej w tamtejszym Centrum Spotkania Kultur, powstał także monodram „Jednocześnie”
(premiera: 7 września minionego roku). Jego telewizyjna wersja rozpoczyna się
na stacji kolejowej Lublin (zdjęcia: Piotr Wojtowicz; cały spektakl
zrealizował on za pomocą jednego długiego ujęcia), z której w płynny sposób
przenosi się do podziemi CSK. Tu głównym elementem scenografii stworzonej przez
Aleksandrę Gąsior są tory, na których bohater wygłasza swój monolog. Wykorzystuje
przy tym t-shirt z narządami wewnętrznymi człowieka. Ten kostium to dobry
pomysł Aleksandry Gąsior, gdyż początkowa faza monodramu dotyczy wnętrza
bohatera w sensie niemal dosłownym. Tak w ogóle dość trudno jest jednoznacznie
określić, o czym jest tekst „Jednocześnie” rosyjskiego dramaturga i aktora –
wykonawcy autorskich monodramów, Jewgienija Griszkowca. Oto oglądamy
przeciętnego, niczym się specjalnie nie wyróżniającego człowieka w raczej
średnim wieku, takiego everymana, który snuje rozważania natury filozoficzno –
psychologicznej. Albo raczej do takowych prezentujące. Ci, którzy lubią się
doszukiwać w każdej literaturze drugiego dna i ukrytych znaczeń piszą, że „Jednocześnie”
to głębokie przemyślenia na temat istoty człowieczej natury, próba odpowiedzi
na pytanie: kim jestem, czy moje ręce, nogi, mózg to też ja, czy tylko one są
moje, nie stanowiące tak w istocie mnie? I tego typu pseudo fundamentalne
dylematy. Innym zagadnieniem nurtującym bohatera jest równoległość dziania się wszystkich
zdarzeń w szeroko ujmowanym świecie. Owa tytułowa „jednoczesność”, która - jak się okazuje – uświadomiona może mieć
znaczenie dla przeciętnego człowieka. Ale nie wiadomo, czy na pewno, bo
Griszkowiec, a w zasadzie postać przez niego stworzona, choć stawia pytania, to
na żadne z nich nie daje odpowiedzi. Czasami ma się wrażenie, że zasadniczym
pytaniem, które zadaje sobie kreowany przez Przemysława Stippę bohater, a
pewnie i niejeden widz, jest to: „Po co ja to mówię, do czego właściwie
zmierzam?”.
Mam wrażenie, że
sensownym wytłumaczeniem dla powstania tego spektaklu jest chęć zmierzenia się
aktora z najtrudniejszą bodaj formą aktorskiej wypowiedzi scenicznej, jaką jest
monodram. Jestem zdania, że powinni się brać za nią raczej aktorzy
charyzmatyczni, dysponujący owym tajemniczym magnetyzmem, który przykuwa uwagę oglądającego
nawet wówczas, gdy padający ze sceny tekst nie jest najwyższych lotów, jak to
ma miejsce w przypadku „Jednocześnie”. Niestety, Przemysław Stippa takim
aktorem nie jest. Jeszcze, bo są w tym monodramie sceny (to te, gdy Stippa gra
bez słów) wskazujące na sporawy potencjał mogący w przyszłości zaowocować
naprawdę poruszającą kreacją, szczególnie, gdy materiał literacki na to będzie pozwalał.
Nie pozwoliła na to zwykła paplanina
(cytat z tekstu Griszkowca) udająca wielką literaturę. Zdecydowanie ciekawsza
była rozmowa na temat monodramu z Tyszkiewiczem i Stippą, którą przed projekcją
przeprowadził Jakub Moroz.
Komentarze
Prześlij komentarz