O jed(y)ną matkę za dużo – „Pół na pół” w Ostrowcu Świętokrzyskim
Prapremiera
przedstawienia „Pół na pół” w reżyserii Wojciecha Malajkata odbyła się w
listopadzie 2014 roku i to bynajmniej nie na którejś ze stołecznych scen, a w
nowosądeckim Miejskim Ośrodku Kultury. 23 marca 2019 r. mogli go zobaczyć
teatromani w Ostrowcu Świętokrzyskim.
Bohaterami sztuki Pepa
Antona Gomeza i Jordiego Sancheza są dwaj przyrodni bracia, których łączą
osobliwe więzy z ich matką. Młodszy z nich, Dominik (Piotr Szwedes) jest opiekunem
na wpół sparaliżowanej rodzicielki, czego ma już, jak się wydaje, serdecznie
dosyć. Podobnie jak chyba zresztą swojego wizerunku miłosiernego samarytanina o
iście anielskim usposobieniu. Zazdrości starszemu Robertowi (Piotr Polk) jego
przedsiębiorczości, energii i udanego, jak mniema, życia. Obydwaj, choć z
różnych powodów, oczekują na śmierć swojej matki, bowiem tylko wtedy mogą
przejąć jej majątek, który wedle jej słów ma być podzielony równo na obu synów,
co z kolei pozwoli im na realizację ich planów i marzeń. Rozmowa, którą obaj
panowie toczą w oczekiwaniu na definitywny koniec schorowanej matki –
staruszki, pokazuje jaką okrutną osobą była ich rodzicielka, która nawet teraz
wciąż przywołuje któregoś z nich przejmująco ostro brzmiącym dzwonkiem. Przy
okazji obnażane jest prawdziwe oblicze Dominika i Roberta.
„Pół na pół” Pepa
Antona Gomeza i Jordiego Sancheza ma bowiem tę zaletę, że poza niewątpliwymi
elementami komediowymi czy wręcz farsowymi ma też wiele w sobie z thrillera czy
dramatu psychologicznego. W koncepcji reżyserskiej Wojciecha Malajkata jest to
przede wszystkim czarna komedia, który to pomysł świetnie realizują na scenie
Piotr Polk i Piotr Szwedes, wykorzystujący każdą okazję, by wywołać szczery
śmiech publiczności (czasem kosztem pewnego przerysowania granej postaci),
brawurowo przerzucają się kwestiami, piętrząc przed widzami kolejne kłamstwa
prowadzące do nieoczekiwanych zwrotów akcji. Ale równie przekonujący są jako nie
do końca spełnieni życiowo „rozbitkowie”. Zdecydowanie bardziej porywający jest
drugi akt „Pół na pół”, w którym bracia omawiają różne sposoby pozbycia się
niezniszczalnej mamusi. To prawdziwy popis komediowych umiejętności obu
aktorów, co pozwala zatrzeć wspomnienie o pewnych dłużyznach z pierwszej części
spektaklu. Nie bez wpływu na całościowy odbiór przedstawienia ma również swoisty
epilog wygłoszony przez Polka i Szwedesa, ale już własnym tekstem wpisującym
się doskonale w satyryczną konwencję sztuki Gomeza i Sancheza.
W sumie, mimo pewnych zastrzeżeń co do "siadającego" momentami tempa spektaklu, to dość
przyjemny wieczór teatralny, m.in. dzięki odbiegającemu od sztampy gatunkowej
tekstu sztuki, nienachalnej reżyserii i dobrej aktorskiej robocie.
Komentarze
Prześlij komentarz