"Underdog" - niekoniecznie tylko o mordobiciu
Miłośnicy mieszanych
sztuk walki (MMA) doczekali się wreszcie pierwszego polskiego filmu o swojej
ulubionej dyscyplinie sportowej. I to oni głównie od 11 stycznia 2019 roku
wypełniają sale kinowe.
Ale „Underdog” jest
zdecydowanie filmem nie tylko dla wspomnianych wyżej fanów mordobicia na ringu
tudzież w klatkach (ba, niektórzy z nich mogą czuć się zawiedzeni zbyt małą
ilością scen bksowania). Scenariusz autorstwa Mariusza Kuczewskiego (m.in. „Listy
do M 2 i 3”) opowiada historię zawodnika MMA, Borysa „Kosy” Kosińskiego, który
dwa lata przed rozpoczęciem akcji właściwej filmu zdobył pas mistrzowski, ale
kontrola antydopingowa wykazała, iż nie był „czysty” podczas walki z Denim
Takaevem. „Kosa” został zdyskwalifikowany i „dla chleba” podjął pracę jako
ochroniarz w klubie nocnym. Po wykryciu pewnych szemranych interesów jego właściciela
(mocna rola Jarosława Boberka) i konflikcie z nim, zatrudnia się w zakładzie
naprawiającym lokomotywy. Tymczasem Deni Takaev (trochę „drewniany”, ale w
sumie do przyjęcia jako aktor – amator Mamed Chalidow) postanawia na prośbę
syna zakończyć karierę zawodniczą. Ostatnią walkę chce stoczyć właśnie z Kosińskim,
którego uważa – wbrew opinii środowiska – za godnego siebie przeciwnika. Ten początkowo
odmawia, ale pod presją swojego brata unieruchomionego na wózku inwalidzkim
(całkiem przyzwoicie poradził sobie z tą rolą Tomasz Włosok) postanawia podjąć
wyzwanie. Rozpoczyna morderczy trening pod kierunkiem trenera (gra go Janusz
Chabior, który – mam wrażenie – coraz bardziej popada w manierę swego rodzaju
nonszalancji powodującej, że jego kreacje stają się kopią samych siebie). Kosiński
zdaje sobie sprawę, że ta walka jest dla niego jedyną szansą powrotu z niebytu,
a dodatkowo ma ona przynieść (w przypadku wygranej „Kosy”) oswobodzenie
porwanej przez mafię córki Niny (Aleksandra Popławska), lekarki weterynarza, z
którą Borysa zaczyna łączyć prawdziwe uczucie.
Jak więc widać, w
filmie „Underdog” znajdą coś dla siebie także zwolennicy historii romansowych
czy dramatu psychologicznego, bowiem debiutujący tym obrazem jako reżyser
Maciej Kawulski (współwłaściciel KSW, organizacji promującej walki MMA) dużą
część filmu poświęcił pokazaniu upadku i walki o odbicie się od dna człowieka związanego
z tym męskim sportem. Opowiada o tym w sposób dość nierówny: na początku nieco
chaotycznie, potem dynamicznie i interesująco, by przed decydującą walką
bohaterów znów zwolnić tempo (przyczyniają się do tego zbyt długie sekwencje
treningów kiczowato sfotografowane przez Bartosza Cierlicę; za sekwencje starcia
Deniego i Borysa oraz za fotografowanie Ełku należą się słowa uznania dla
operatora). Szkoda, że reżyser nie zrezygnował mocno naciąganego wątku mafii
rosyjskiej, który jest tu trochę ni pri
cziom. Razi także ilustracyjne, trochę jak w akademii szkolnej,
wykorzystanie piosenek śpiewanych przez Marka Dyjaka, a zwłaszcza utworu „Na
zakręcie” z tekstem Agnieszki Osieckiej, wykonywanego niegdyś przez Krystynę Jandę. Podobnie jest z dowcipami, które budzą skojarzenia z tymi opowiadanymi przez prowadzącego telewizyjną "Familiadę".
Zdecydowanie natomiast „Underdog”
Erykiem Lubosem stoi. Kosiński to rola jakby stworzona dla tego znakomitego
aktora (vide: „Moja krew”, „Zabić bobra”). Lubos jest niezwykle wiarygodny
zarówno jako wrażliwiec przygarniający bezdomnego psa i zdecydowanie
sprzeciwiający się łamaniu prawa przez właściciela klubu nocnego jak i średnio
skutecznie walczący ze swoimi słabościami lekoman i alkoholik, a także twardy
zawodnik chcący sprostać wyzwaniu i udowodnić, że nie należy go traktować jako
kogoś z góry skazanego na przegraną (a tak tłumaczy się słowo zawarte w tytule).
To naprawdę wielka rola Eryka Lubosa; chciałoby się napisać: życiowa, ale
wydaje się, że potencjał artystyczny „Pluskwy” z popularnego serialu o
detektywie w sutannie jest ogromny i tak kompletnych kreacji stworzy on jeszcze
wiele. Czego Erykowi Lubosowi i wszystkim nam, widzom, życzę.
Komentarze
Prześlij komentarz