Syn może i piękny, film - też nie najgorszy


W czasach, gdy wiele młodych ludzi i ich rodzin zmaga się z problemem narkomanii, takie filmy, jak „Mój piękny syn” Felixa Van Groeningena są potrzebne, bo mogą stanowić wskazówkę terapeutyczną.
 
Timothée Chalamet i Steve Carell jako syn i ojciec. Fot. Amazon Studios
Film twórcy takich filmów, jak „Boso, ale na rowerze” czy „W kręgu miłości” jest na ekranach polskich kin od 4 stycznia 2019 roku (kino „Etiuda” w Ostrowcu Świętokrzyskim będzie go grało przez trzy pierwsze dni lutego), najogólniej rzecz ujmując, przedstawia zmagania pewnej amerykańskiej rodziny z uzależnieniem najstarszego dziecka od narkotyków. Scenariusz filmu został napisany przez reżysera i Luke’a Daviesa na podstawie dwóch biograficznych książek: ojca i syna. W pierwszej z nich, zatytułowanej „Cudowny chłopiec. Mój uzależniony syn” David Sheff opisuje swoje zmagania z nałogiem dziecka i  swoją walkę o wyrwanie go ze szponów tegoż, a w autobiografii „Tweak: Growing Up on Methamphetamines" jego syn, Nic Sheff, przedstawia to samo zagadnienie ze swojej perspektywy.
 
Szczęśliwa rodzina Sheffów. Fot. Amazon Studios
W filmie „Mój piękny syn” bohaterowie noszą imiona i nazwiska autentycznych pierwowzorów (podobnie jak i pozostałe główne postacie historii, czyli obie żony Davida i pozostałe dzieci). To czyni filmową historię bardziej wiarygodną i przemawiającą do widza, zwłaszcza w połączeniu z końcowymi napisami, informującymi o skali zjawiska narkomanii w USA i problemach w walce z nią. Trochę niejako wbrew tytułowi główną postacią w filmie Felixa Van Groeningena jest ojciec, David Sheff, znakomity dziennikarz publikujący m.in. w „New York Times” czy „Rolling Stone Magazine”, który – jak się wydaje – znakomicie funkcjonuje wraz ze swoją patchworkową rodziną. I nawet incydentalne nieporozumienia z byłą żoną nie są w stanie zagrozić tej sielskiej egzystencji rodziny Sheffów. W filmie mamy wiele reminiscencji pokazujących ten piękny czas z życia familii; pokazujących na zasadzie brutalnej konfrontacji z bieżącą rzeczywistością, gdy ojciec szuka syna po miejscach, gdzie gromadzą się uzależnieni od twardych narkotyków, w tym od metamfetaminy. Szukając syna, ojciec szuka również przyczyn zaistniałej sytuacji, zastanawia się, jak to się stało, że nie dostrzegł zagrażającego jego dziecku niebezpieczeństwa. Pewnie z poczucia winy zgłębia wiedzę na temat narkotyków, ale również stara się uczynić wszystko, co w jego mocy, by pomóc Nicowi. 
 
Steve Carell jako David Sheff. Fot. Amazon Studios
Świetnie rolę zdesperowanego ojca gra Steve Carell, znany choćby z filmu „Bruce Wszechmogący” czy serialu „Biuro”. Bardzo oszczędnymi środkami pokazuje wewnętrzny dramat, bezsilność i bezradność mężczyzny, który w pewnym momencie wydaje się godzić z utratą syna, by po jakimś czasie znów podjąć walkę o jego powrót do grona ludzi „czystych”. Partneruje mu udatnie Timothée Chalamet („Homeland”, „Tamte dni, tamte noce”), który za rolę Nica zdobył nominację do Złotego Globu i nagrody BAFTA za najlepszą kreację drugoplanową. Obaj aktorzy mieli tym bardziej utrudnione zadanie, że reżyser praktycznie wcale nie pokazuje w tym filmie naturalistycznych „brudnych” scen ciągów narkotycznych młodego bohatera; zawiedzeni mogą się poczuć ci, którzy problem postrzegają przez pryzmat takich filmów, jak choćby „My, dzieci z dworca Zoo”. Takie jednak przedstawienie dramatu zdaje się go potęgować i czyni bardziej poruszającym. Zaskakujący jest też finał filmu, zwłaszcza w kontekście jednej z decydujących rozmów telefonicznych syna i ojca. Reasumując: „Mój piękny syn” może i arcydziełem nie jest (można się przyczepić do paru niespecjalnie udanych operatorskich pomysłów i oprawy muzycznej), ale nie trzeba żałować czasu na jego obejrzenie, przy okazji zwracając uwagę na niezwykle skupioną i przekonującą Maurę Tierney w roli Karen Barbour, drugiej żony Davida Sheffa.

Komentarze