Uciec, by nie wrócić...
„Fuga” Agnieszki
Smoczyńskiej znalazła się w repertuarze XIX Ostrowieckich Spotkań Filmowych
obok filmów stricte muzycznych, takich jak „Narodziny gwiazdy” czy „Bohemian
Rhapsody”. Nie muzyki jednak dotyczy obraz autorki „Córek dancingu”.
Bo fuga z łacińskiego znaczy „ucieczka”, zaś w medycynie funkcjonuje
pojęcie fugi dysocjacyjnej zwanej też ucieczką histeryczną. To zaburzenie nerwicowe
polegające na ucieczce z dotychczasowej, najczęściej traumatycznej czy
nieprzyjemnej sytuacji, powodujące całkowitą amnezję wsteczną. Tą przypadłością
dotknięta jest bohaterka najnowszego filmu Agnieszki Smoczyńskiej. Kiedy po
dwóch latach nieświadomości własnej tożsamości Alicja (już zidentyfikowana jako
Kinga Słowik) wraca do rodziny, daleko temu spotkaniu do zwyczajowych uścisków,
łez radości czy innych przejawów szczęścia po odnalezieniu bliskiej,
przynajmniej formalnie, osoby. Kinga z dziecka, z którym nie było nigdy
problemu i dobrej matki staje się osobą dla swoich rodziców, męża i dziecka
osobą całkowicie obcą, antypatyczną, wulgarną, arogancką, niezdolną do
głębszych uczuć (za to wyuzdaną erotycznie) dresiarą. Powrotu do siebie sprzed
okresu fugi nie ułatwia mąż bohaterki, Krzysztof (gra go niezwykle wiarygodnie
i poruszająco Łukasz Simlat), który nie dość, że jej nie szukał po zaginięciu,
to teraz ma pretensje o to, że swoim powrotem burzy zaczątki normalności
stwarzanej przezeń na nowo u boku Ewy (Małgorzata Buczkowska - Szlenkier);
czepia się nawet takich szczegółów, jak to, że jego żona pamięta, gdzie są
korki w kuchni, a nie pamięta kim jest, a do własnej matki zwraca się per pani.
Czy w takiej sytuacji możliwe więc będzie „nowe otwarcie” w życiu rodziny
Słowików – przypuszczam, że wątpię, jak mawiał klasyk…
„Fuga” Agnieszki
Smoczyńskiej na pewno nie jest dobrym pomysłem na przyjemny wieczór w kinie.
Już czołówka wywołuje niejaki niepokój w widzu, a zaraz potem obserwuje on dość
długą sekwencję z wydobywającą się z ciemnego tunelu kolejowego postacią kobiecą.
Dopiero po jakimś czasie, w dość szokującej sytuacji, na ekranie pojawia się
twarz Alicji. Konstrukcja filmu jest tak zbudowana, że bohaterka filmu nie wie
niczego o sobie, podobnie, jak obserwujący ją widz. Wspólnie poznają więc oni
prawdę o Kindze vel Alicji. To niezwykłe doświadczenie umożliwiające konfrontacje
reakcji na odkrywane sukcesywnie elementy historii bohaterów filmu. Nieśpieszne
tempo akcji sprzyja wczuwaniu się w sytuacje, w których stawiają ich autorzy
filmu. Fajne jest również to, że w „Fudze” wiele między bohaterami dzieje się w
warstwie pozawerbalnej, co rewelacyjnie „wygrywają” Łukasz Simlat i Gabriela
Muskała, która jest swoistym spiritus movens filmu „Fuga” i jego opoką. Muskała
napisała jego scenariusz (to jej debiut w tym charakterze) zainspirowana
autentycznym wydarzeniem zaprezentowanym przed laty w programie „Ktokolwiek
widział, ktokolwiek wie”. Jako Kinga / Alicja jest obecna na ekranie niemal w
każdym ujęciu i ani na moment nie traci wyrazistości przyciągającej uwagi
widza, który z pewnym zdumieniem ogląda nową aktorską twarz Gabrieli Muskały,
kojarzonej dotychczas z rolami ciepłych i sympatycznych kobiet. W stworzeniu
pełnokrwistej postaci pomagają aktorce zdjęcia autorstwa Jakuba Kijowskiego
(nagrodzone na tegorocznym Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni) i opracowanie
dźwiękowe Marcina Lenarczyka, tworzące momentami thrillerowaty klimat filmu.
Wszyscy, którzy w kinie
szukają czegoś więcej niż tylko czysta rozrywka, winni zobaczyć „Fugę”
Agnieszki Smoczyńskiej, a przy okazji zwrócić uwagę na postać Daniela, syna Kingi
i Krzysztofa, granego niezwykle naturalnie i prawdziwie przez Iwa Rajskiego,
genialnego dziecka polskiego kina.
Komentarze
Prześlij komentarz