Uciec, by nie wrócić...

„Fuga” Agnieszki Smoczyńskiej znalazła się w repertuarze XIX Ostrowieckich Spotkań Filmowych obok filmów stricte muzycznych, takich jak „Narodziny gwiazdy” czy „Bohemian Rhapsody”. Nie muzyki jednak dotyczy obraz autorki „Córek dancingu”.
 
Gabriela Muskała, scenarzystka i odtwórczyni głównej roli. Fot. mat. prasowy
Bo fuga z łacińskiego znaczy „ucieczka”, zaś w medycynie funkcjonuje pojęcie fugi dysocjacyjnej zwanej też ucieczką histeryczną. To zaburzenie nerwicowe polegające na ucieczce z dotychczasowej, najczęściej traumatycznej czy nieprzyjemnej sytuacji, powodujące całkowitą amnezję wsteczną. Tą przypadłością dotknięta jest bohaterka najnowszego filmu Agnieszki Smoczyńskiej. Kiedy po dwóch latach nieświadomości własnej tożsamości Alicja (już zidentyfikowana jako Kinga Słowik) wraca do rodziny, daleko temu spotkaniu do zwyczajowych uścisków, łez radości czy innych przejawów szczęścia po odnalezieniu bliskiej, przynajmniej formalnie, osoby. Kinga z dziecka, z którym nie było nigdy problemu i dobrej matki staje się osobą dla swoich rodziców, męża i dziecka osobą całkowicie obcą, antypatyczną, wulgarną, arogancką, niezdolną do głębszych uczuć (za to wyuzdaną erotycznie) dresiarą. Powrotu do siebie sprzed okresu fugi nie ułatwia mąż bohaterki, Krzysztof (gra go niezwykle wiarygodnie i poruszająco Łukasz Simlat), który nie dość, że jej nie szukał po zaginięciu, to teraz ma pretensje o to, że swoim powrotem burzy zaczątki normalności stwarzanej przezeń na nowo u boku Ewy (Małgorzata Buczkowska - Szlenkier); czepia się nawet takich szczegółów, jak to, że jego żona pamięta, gdzie są korki w kuchni, a nie pamięta kim jest, a do własnej matki zwraca się per pani. Czy w takiej sytuacji możliwe więc będzie „nowe otwarcie” w życiu rodziny Słowików – przypuszczam, że wątpię, jak mawiał klasyk…
 
Gabriela Muskała i Łukasz Simlat w filmie "Fuga". Fot. mat. prasowy
„Fuga” Agnieszki Smoczyńskiej na pewno nie jest dobrym pomysłem na przyjemny wieczór w kinie. Już czołówka wywołuje niejaki niepokój w widzu, a zaraz potem obserwuje on dość długą sekwencję z wydobywającą się z ciemnego tunelu kolejowego postacią kobiecą. Dopiero po jakimś czasie, w dość szokującej sytuacji, na ekranie pojawia się twarz Alicji. Konstrukcja filmu jest tak zbudowana, że bohaterka filmu nie wie niczego o sobie, podobnie, jak obserwujący ją widz. Wspólnie poznają więc oni prawdę o Kindze vel Alicji. To niezwykłe doświadczenie umożliwiające konfrontacje reakcji na odkrywane sukcesywnie elementy historii bohaterów filmu. Nieśpieszne tempo akcji sprzyja wczuwaniu się w sytuacje, w których stawiają ich autorzy filmu. Fajne jest również to, że w „Fudze” wiele między bohaterami dzieje się w warstwie pozawerbalnej, co rewelacyjnie „wygrywają” Łukasz Simlat i Gabriela Muskała, która jest swoistym spiritus movens filmu „Fuga” i jego opoką. Muskała napisała jego scenariusz (to jej debiut w tym charakterze) zainspirowana autentycznym wydarzeniem zaprezentowanym przed laty w programie „Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie”. Jako Kinga / Alicja jest obecna na ekranie niemal w każdym ujęciu i ani na moment nie traci wyrazistości przyciągającej uwagi widza, który z pewnym zdumieniem ogląda nową aktorską twarz Gabrieli Muskały, kojarzonej dotychczas z rolami ciepłych i sympatycznych kobiet. W stworzeniu pełnokrwistej postaci pomagają aktorce zdjęcia autorstwa Jakuba Kijowskiego (nagrodzone na tegorocznym Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni) i opracowanie dźwiękowe Marcina Lenarczyka, tworzące momentami thrillerowaty klimat filmu.
 
Łukasz Simlat i Iwo Rajski w jednej ze scen "Fugi". Fot. mat. prasowy
Wszyscy, którzy w kinie szukają czegoś więcej niż tylko czysta rozrywka, winni zobaczyć „Fugę” Agnieszki Smoczyńskiej, a przy okazji zwrócić uwagę na postać Daniela, syna Kingi i Krzysztofa, granego niezwykle naturalnie i prawdziwie przez Iwa Rajskiego, genialnego dziecka polskiego kina.

Komentarze