"Kler" Wojtka Smarzowskiego jak katharsis

Miast się oburzać, duchowieństwo powinno być wdzięczne Wojtkowi Smarzowskiemu za jego najnowszy film „Kler”, bowiem może on być znakomitym punktem zwrotnym dla działań, które powinny niezwłocznie i w sposób radykalny nastąpić w Kościele jako instytucji.
 
Jacek Braciak i Janusz Gajos w filmie "Kler". Fot. mat. promocyjne

Film ten może być swoistym katharsis dla osób w sutannach. Choć nie tylko dla nich, także dla tych cywili, którzy z przedstawianymi w „Klerze” zjawiskami zetknęli się w swojej praktyce religijno - kościelnej, a przeciwko którym z różnych względów bali się lub nie chcieli głośno powiedzieć. Bo tak naprawdę Wojtek Smarzowski wespół ze scenarzystą, Wojciechem Rzehakiem nie opowiadają o niczym, o czym byśmy nie słyszeli, nie wiedzieli, czy wręcz nie doświadczyli. Bohaterowie filmu nawet mówią niekiedy tekstami, które krążą w opowieściach o pazernych księżach (vide: słynne „co łaska, ale mniej niż tysiąc nikt nie daje”). A czy ktokolwiek nie słyszał bądź wręcz nie zetknął się z romansami księży z ich gospodyniami? I nie tylko gospodyniami. Pijaństwo duchownych także nie jest zjawiskiem wymyślonym przez twórców „Kleru”, podobnie jak szczególnie obrzydliwe zjawisko pedofilii, o którym co i rusz donoszą media w relacjach z wokand sądowych (a przecież jest jeszcze nieznana „szara strefa” tego procederu). Pokazany przez Smarzowskiego i jego współpracowników obraz (przyznaję, nieco jednostronny, bo wszak zdarzają się księża z prawdziwego zdarzenia) duchowieństwa mógłby stanowić jedyną w swoim rodzaju „grubą kreskę”, od której można by zacząć przemianę wewnętrzną Kościoła i „urzędników Pana B.”. Pod jednym jednakowoż warunkiem, mianowicie takim, iż zaczną w tej instytucji dominować postawy raczej księdza Andrzeja Kukuły (świetny Arkadiusz Jakubik) i Tadeusza Trybusa (jego przemianę niezwykle przekonująco pokazuje Robert Więckiewicz) niż księdza Leszka Lisowskiego (diaboliczny Jacek Braciak), a nade wszystko arcybiskupa Mordowicza (kolejna wielka kreacja Janusza Gajosa po kilku latach grania postaci zbliżonych do siebie charakterologicznie, co nie pozwoliło aktorowi pokazać w pełni swoich możliwości). 
 
Robert Więckiewicz jako ks. Trybus. Fot. mat. promocyjne

Szkoda, że radykalni krytycy dzieła Smarzowskiego nie potrafią dostrzec (często pewnie i dlatego, iż krytykują filmu uprzednio nie obejrzawszy) pozytywnej wymowy jego obrazu. Tak się bowiem w „Klerze” dzieje, że autorzy filmu, nie wiem, w jakim stopniu zamierzenie, starają się usprawiedliwić postępowanie niektórych głównych poprzez pokazanie źródła ich wynaturzonych zachowań (molestowanie, poniżanie), sytuacji obecnej (samotność wśród ludzi, brak naprawdę bliskich osób, rodziny), a także woli poprawy i definitywnej zmiany stanu rzeczy. Czasami tak ogromnej, że aż prowadzi ona do… sceny końcowej. 
 
Jacek Braciak i Arkadiusz Jakubik w "Klerze". Fot. mat. prasowy
Oprócz poruszenia ważkiego problemu, jakim jest funkcjonowanie kleru w społeczeństwie, a w przypadku hierarchów kościelnych, jakby ponad nim w ścisłym związku z politykami, biznesmenami i funkcjonariuszami służb wszelakich, film Wojtka Smarzowskiego jest przykładem, jak zwykle u tego reżysera, solidnej filmowej roboty. Imponujące jest scenograficzne dzieło Jagny Janickiej, choć momentami trudno jest uwierzyć, ze istnieją jeszcze tak biedne plebanie, jak ta, w której urzęduje wiejski proboszcz, ksiądz Trybus. Świetnie sfotografował świat przedstawiony w filmie Tomasz Madejski, tworząc kadry raz potęgujące dynamikę akcji, innym razem dające odczuć widzowie dramat wewnętrzny bohaterów filmu. A tych gra absolutna czołówka aktorstwa polskiego. Poza wymienionymi wcześniej warto wspomnieć o rolach Joanny Kulig (Hanka Tomala, gospodyni księdza Trybusa), Iwony Bielskiej (pielęgniarka Kaczorowska), Agnieszki Matysiak (matka przełożona w ośrodku wychowawczym; prywatnie żona Arkadiusza Jakubika). Warto też zwrócić uwagę na Mateusza Więcławka w epizodycznej roli starszego posterunkowego Borka. „Kler” to film, który trzeba zobaczyć, bo jest po prostu filmem ważnym.

Komentarze