Orzeszkowa wciąż aktualna - "Nad Niemnem" z Teatru im. Osterwy w Lublinie

 Za sprawą szczęśliwców, którzy zdążyli przed ponownym zamknięciem przybytków Melpomeny zobaczyć na żywo w Teatrze im. Juliusza Osterwy w Lublinie „Nad Niemnem. Obrazy z czasów pozytywizmu” o przedstawieniu stało się głośno w całym kraju. Trafiło ono także na krakowski festiwal teatralny Boska Komedia, którego trzynasta edycja – jak wiele wydarzeń w naszym kraju – odbywa się on-line.

Scena zbiorowa. Fot. Natalia Kabanow

Adaptacji wielostronicowej wydanej 132 lata temu powieści Elizy Orzeszkowej podjął się Hubert Sulima i  przyznać trzeba, że z tego karkołomnego z pozoru zadania wywiązał się znakomicie. Przekazał ducha sztandarowego utworu polskiego pozytywizmu, zachowując problematykę w nim przedstawioną i pełną galerię postaci tworzących koloryt epoki. Dzięki niemu, lubelskim aktorom prowadzonym przez reżysera Jędrzeja Piaskowskiego oraz pozostałym twórcom powstało nastrojowe przedstawienie, ponad trzy godziny trwające a nie nudne, które momentami okazuje się zaskakujaco współczesne.

Jolanta Rychlewska i Daniel Salman. Fot. Natalia Kabanow

Wyjątkowo wyraźnie twórcy lubelskiego przedstawienia pokazali podzielenie polskiego społeczeństwa, które potrafi się zjednoczyć wokół określonej sprawy (w czasach opisanych przez Orzeszkową było nią powstanie styczniowe), by po jej ustaniu (nieważne czy finał jest klęską, czy zwycięstwem) powrócić do dawnych niesnasek i wzajemnej niechęci. W „Nad Niemnem” dwie strony konfliktu stanowią Korczyńscy, reprezentujący średnio zamożną szlachtę, zachowującą wszelkie pozory dawnego statusu i Bohatyrowicze, zubożali szlachcice, żyjący obecnie „na chłopską nutę” w bliskim kontakcie z przyrodą. Akcja przedstawienia w Teatrze im. Osterwy w Lublinie toczy się naprzemiennie w dworku tych pierwszych i w przestrzeni zajmowanej przez drugich. Porównując oba te miejsca można wysnuć wniosek, że twórcy spektaklu są sercem po stronie Bohatyrowiczów – salon Korczyńskich sprawia wrażenie dusznego, ciasnego i zimnego, wypełniają go w większości dość niesympatyczne typy, których nie stać na zajęcie się czymś pożytecznym i którym obce są prawdziwe uczucia tak do innych ludzi, jak i ojczyzny (vide: Zygmunt Korczyński w świetnej kreacji Daniela Salmana, skądinąd niezrównanego interpretatora wierszy Jesienina). Zgodne to z intencjami samej Orzeszkowej, która nie szczędziła krytycyzmu postaciom nienoszącym pozytywistycznych idei. W tej grupie jedynie Justyna Orzelska (gra ją pełna naturalnej urody i wdzięku Justyna Janowska), Benedykt Korczyński (Włodzimierz Dyła) i jego syn Witold (Michał Czyż) są osobami z przewagą pozytywnych cech. Sceny rozgrywające się wśród Bohatyrowiczów to przede wszystkim przestrzeń i pozytywna energia wytwarzana przez przedstawicieli tego rodu szlachectwem obdarzonego przez samego króla Zygmunta Augusta. Widz, podobnie jak Justyna, dobrze się czuje w towarzystwie Anzelma (Przemysław Gąsiorowicz) i Jana Bohatyrowicza (Maciej Grubich) czy Jadwigi Domuntówny (grana niezwykle wyraziście przez Hankę Brulińską). Te sceny są także zrobione pięknie pod względem plastycznym w tym zapewne ogromna zasługa scenografki i kostiumolożki Anny Met. Szczególnie sympatyczne wydają się te wykonane ze sklejki i umieszczonych na kółkach postaci zwierząt, figurki drzew, ule czy kapliczka upamiętniająca protoplastów rod, Jana i Cecylię. Jest jeszcze ogromny silikonowy plaster miodu, który służy za siedzisko dla Anzelma opowiadającego o swej nieszczęśliwej miłości do Marty Korczyńskiej (bardzo poruszająco i wiarygodnie gra ją Marta Ledwoń). Nadniemeński klimat tworzą też światła i dymy. 

Scena zbiorowa. Fot. Natalia Kabanow

Przedstawienie Huberta Sulimy i Jędrzeja Piaskowskiego daje również ogromne szanse na stworzenie wyrazistych postaci grającym w nim aktorom. Edyta Ostojak gra swoją hipochondryczną i niezadowoloną z życia Emilię z komediowym zacięciem, acz nie przekraczając granic dobrego smaku, rozkoszna jest egzaltowana i infantylna Teresa Plińska w interpretacji Magdaleny Sztejman; przekonująca w dramatyzmie psychologicznym jest Jolanta Rychłowska jako Andrzejowa Korczyńska. Scena wesela dowodzi, że aktorzy z Osterwy dobrze sobie radzą pod względem wokalnym. Natomiast przedstawienie jako całość dowodzi, że w Lublinie funkcjonuje zgrany zespół aktorski, który pod dobrym przewodnictwem artystów takich jak Sulima i Piaskowski (obaj zostali nominowani do Paszportów Polityki) jest w stanie stworzyć dzieło niemal doskonałe. Niemal, bo trochę drażni nieustanna (prawie) obecność muzyki w „Nad Niemnem”, która niekiedy utrudnia percepcję tekstu, na który w jednakowym stopniu składają się dialogi, jak i opisy zaczerpnięte wprost z dzieła Elizy Orzeszkowej.

Czytaj także: https://kulturalnetoiowo.blogspot.com/2020/02/134-urodziny-teatru-im-juliusza-osterwy.html

Komentarze