Rzecz o aktorskim niespełnieniu - "CASTING. Poczekalnia" on - line z Józefowa

 Miejski Ośrodek Kultury w Józefowie planował pokazać spektakl „CASTING. Poczekalnia” na żywo. Kiedy jednak na początku listopada ponownie zamknięto z powodu pandemii placówki kulturalne, ekipy MOK-u i Kantyny Kulturalnej zarejestrowały przedstawienie i zaprezentowały on-line 15 listopada 2020 roku, dokładnie w trzecią rocznicę jego premiery podczas Festiwalu Piotra Skrzyneckiego w Mińsku Mazowieckim.

Andrzej Popiel i Sebastian Cybulski. Screen:K.Krzak

Sztukę „Poczekalnia” napisał aktor i reżyser Maciej Kowalewski 17 lat temu, w prapremierze zagrał też jedną z dwóch głównych ról u boku Michała Lesienia. Cztery lata później sztuka znalazła się też w repertuarze warszawskiego Teatru Kwadrat (wtedy w spektaklu reżyserowanym przez Kowalewskiego wystąpili: Marek Siudym i Andrzej Kopiczyński). 

Andrzej Popiel i Sebastian Cybulski. Screen:K.Krzak

Akcję sztuki Maciej Kowalewski umieścił w doskonale znanym sobie środowisku aktorskim. Wykonujący ten zawód dwaj trzydziestolatkowie zgłaszają się na casting do roli w nowym filmie. Rola (po ilości tekstu wypowiadanego przez bohatera można wnosić, iż będzie to – kolokwialnie rzecz nazywając – rola drugoplanowa) jest jednak jedna, a ich dwóch. Jak w obliczu tej wymuszonej określoną sytuacją rywalizacji ułożą się wzajemne relacje obu panów, których  - co wyjawia się już w scenie spotkania Arkadiusza i Waldemara – w przeszłości łączyły niezbyt przyjazne stosunki, a była dziewczyna pierwszego z nich jest dziś żoną drugiego i matką jego dzieci. Panowie, połączeni sytuacją, postanawiają jednak oddalić (przynajmniej formalnie) wcześniejsze animozje. W oczekiwaniu na wezwanie przed komisje castingową rozpoczynają rozmowę. Mówią o swoim zawodzie (czasami ocierając się o banał, gdy mówią o posłannictwie aktorstwa), który dostarcza wielu rozczarowań i niespełnień, o niesprawiedliwości losu (obaj uważają się za wybitnie uzdolnionych, a jednak główne role grają inni, oczywiście, gorzej niż by to zrobili oni sami), przy okazji zdradzają też kilka technicznych tricków stosowanych przez aktorów podczas wcielania się w postać. To najciekawsze fragmenty „CASTINGU. Poczekalni”, bo sporo tu ironii i trafnego postrzegania środowiska aktorskiego. Dostaje się też sztampowo myślącym (jeśli w ogóle) reżyserom oraz recenzentom. Wydaje się, że wiele z padających ze sceny historii mogło mieć swoje źródło w osobistej historii aktorów występujących w tym spektaklu. Arkadiuszem jest Andrzej Popiel znany z roli Bolka II Małego w serialu „Korona królów” i serii reklam pewnej sieci sklepów (Popiel w pierwszej scenie pojawia się w charakterystycznej zielonej koszulce i z firmową reklamówką tejże), a Waldemara gra Sebastian Cybulski, którego obecnie można oglądać jako Olafa w „Przyjaciółkach” i Mateusza Sawickiego w „Mieście długów”. Tworzą bardzo zgrany duet, znakomicie sobie partnerują, co widać szczególnie w scenach improwizowanych, odwołujących się do polityczno – pandemicznej sytuacji w kraju. Grane przez nich role stwarzają możliwość pokazania pełnego wachlarza aktorskich umiejętności i zarówno Cybulski, jak i Popiel w pełni z tej okazji korzystają. Są przekonujący tak w scenach komediowych, jak i dramatycznych, gdy do głosu dochodzą skrywane żale i rozczarowanie swoją sytuacją nie tylko zawodową. Można powiedzieć, że obaj panowie swój „casting” mogą uznać za zakończony sukcesem (jak było z castingiem Waldemara i Arkadiusza można się przekonać z epilogu, który tutaj przewrotnie został pokazany na początku widowiska).

Andrzej Popiel i Sebastian Cybulski. Screen:K.Krzak

Niestety, „CASTING. Poczekalnia” ma też słabe punkty. To przede wszystkim dłużyzny w wygłaszanych przez aktorów tyradach. Myślę, że bez większej szkody można by skrócić opowieści jednego i drugiego o castingach do ról, których nie zagrali. Trochę sztucznie brzmią też cytaty z klasyki literatury polskiej i nadmiernie publicystyczne dywagacje o narodowym imposibilizmie oraz nawyku jego usprawiedliwiania. W takich momentach przydałaby się stanowcza ingerencja reżysera Jakuba Wonsa. Te wtręty, jakby z innej sztuki wzięte, rozbijają w miarę dynamiczne tempo spektaklu. Przez te rozbudowane dygresje widz zapomina o czym właściwie sztukę ogląda. Na szczęście w tym przedstawieniu o aktorach broni się aktorstwo.

 

Komentarze