Lubię Panią, Pani Bogdańska! - Giulietta Masina w monodramie Małgorzaty Bogdańskiej i Marka Koterskiego

 27 października 2020 roku na ekran TVP Kultura wróciła triumfalnie Scena Monodramu. Stało się tak za sprawą Małgorzaty Bogdańskiej i jej kreacji w monodramie „Nie lubię pana, panie Fellini”.

Małgorzata Bogdańska jako Giulietta Masina. Screen: K.Krzak

To kolejne, po udramatyzowanych felietonach Krystyny Jandy „Moja droga B.” z 2012 roku, sceniczne przedsięwzięcie Teatru w walizce założonego przez reżysera Marka Koterskiego (m.in. „Dzień świra”) i aktorkę Małgorzatę Bogdańską (ostatnio można ją było oglądać w roli matki Julki, jednej z bohaterek serialu „M jak miłość”). Tekst „Nie lubię pana, pana Fellini” napisał Koterski na podstawie fragmentów biografii, strzępków medialnych informacji i anegdot o jednej z najsłynniejszych par w świecie kina, jaką byli Giulietta Massina i Federico Fellini. Autor tworzy z nich opowieść o długoletnim związku artystycznym i prywatnym tych artystów, związku niełatwym, owocującym jednakowoż takimi dokonaniami, jak „La Strada”, „Noce Cabirii” czy „Ginger i Fred”, które na zawsze pozostały w historii światowej kinematografii. 

 

Małgorzata Bogdańska. Screen: K.Krzak

Przede wszystkim jednak jest to opowieść o kobiecie zakochanej w wielkim artyście i człowieku, który ją ukształtował nie tylko jako aktorkę. Monodram zaczyna się od wspomnienia pierwszego spotkania tych dwojga, które zdeterminowało życie Giulietty tak w zawodowym, jak i osobistym wymiarze. Wraz z kolejnymi scenami – opowiastkami Bogdańska pokazuje dojrzewanie Masiny, w niezwykle interesujący sposób prowadzi widza przez jej świat, świat kobiety zakochanej w wielkim artyście i trudnym człowieku, często nielojalnym i niewiernym. Ważne dla jej bohaterki elementy egzystencji podkreśla, wyciągając z bezdennej wydawałoby się walizki kolejne rekwizyty takie, jak Chaplinowski melonik, nos klauna, filmowy klaps czy zaproszenie na ślub z Fellinim, który odbiegał od pragnień panny młodej. W kreacji Małgorzaty Bogdańskiej jest pomieszanie szczęścia graniczącego z egzaltacją, radości i dramatyzmu niespełnionych pragnień, także w sferze artystycznego wizerunku zamkniętego w wyrazistym, ale jednak ograniczającym ją emploi. Aktorka (Bogdańska) świetnie pokazuje dojrzewanie swojej bohaterki, jej swoisty bunt przeciwko Felliniemu wyrażany chociażby tytułowym wyznaniem „nie lubię cię, Federico”, mimo wielkiej miłości do swego mężczyzny. Bynajmniej Masina nie jest jednak w tym spektaklu postacią melodramatyczną, budzącą jedynie współczucie widza, biernie poddającą się woli swojego wielkiego męża. 

Małgorzata Bogdańska. Screen: K.Krzak

„Nie lubię pana, panie Fellini” to popis aktorstwa Małgorzaty Bogdańskiej, aktorki, która przyciąga swoim rozedrganiem, emocjonalnością, czasem nadekspresywnością. Swoją osobowością potrafi zapełnić pustą sceniczną przestrzeń i stworzyć świat wciągający widza od pierwszej chwili, gdy aktorka pojawia się na scenie z walizką wypełnioną niezbędnymi, istotnymi rekwizytami. Genialna jest plastyka twarzy aktorki i wszechstronność artystki (aktorka śpiewa, tańczy, stepuje, gra na trąbce, znakomicie ogrywa poszczególne teatralne utensylia). Owszem, Bogdańska ma do dyspozycji świetnie napisany specjalnie dla niej i z jej inspiracji przez Marka Koterskiego (również reżysera monodramu) tekst, w którym życie bohaterki co i rusz przenika się z życiem jej bohaterek, dzięki czemu aktorka może zagrać kilka postaci. Ale nie zawsze jest to główny warunek sukcesu przedstawienia teatralnego. A swoją drogą myślę, że równie ciekawe byłoby w przyszłości stworzenie widowiska o Małgorzacie Bogdańskiej i Marku Koterskim, artystach niezwykłych i - jak powszechnie wiadomo - tworzących duet nie tylko twórczy, podobnie jak Giuletta Masina i Federico Fellini.

Komentarze