Kultura czasu kwarantanny: "Kanapka z człowiekiem" z Teatru Nowego w Poznaniu


Smutny był tegoroczny Międzynarodowy Dzień Teatru. Smutny, bo bez bezpośredniego spotkania najważniejszych „elementów” teatru, czyli aktorów i widzów. Wierny pierwotnym planom repertuarowym Teatr Nowy im. Tadeusza Łomnickiego w Poznaniu zagrał jednak tego dnia „Kanapkę z człowiekiem”, tyle że… on-line.
 
Scena zbiorowa. Fot. Jakub Wittchen/Teatr Nowy w Poznaniu
Premiera spektaklu odbyła się na Dużej Scenie poznańskiego Teatru Nowego w połowie lutego 2018 roku, ale do tej pory utrzymuje się on w bieżącym repertuarze placówki przy ulicy J.H. Dąbrowskiego 5. Przed przymusowym zamknięciem teatrów w Polsce spowodowanym epidemią miał być on grany w dniach 27 – 29 marca bieżącego roku. Z wiadomych przyczyn zaistniał tylko raz i to tylko na kanale internetowym poznańskiego teatru.

„Kanapka z człowiekiem” to spektakl – koncert złożony z pieśni Jacka Kaczmarskiego, nieżyjącego już od 16 lat poety, kompozytora i barda. Ich doborem, układem i aranżacją, a także reżyserią widowiska zajął się równie wybitny twórca – kompozytor, Jerzy Satanowski. Obaj panowie przed laty (dokładnie w 1994 roku) napisali specjalnie dla Teatru Nowego w Poznaniu  blues – operę „Kuglarze i wisielcy”, którą wyreżyserował Krzysztof Zaleski. Tym razem Satanowski sięgnął po 21 utworów swojego artystycznego współpracownika. Wśród nich znalazły się nie tylko te tak znane i popularne, jak „Obława”, „Przedszkole” czy „Nasza klasa”, ale również i te, które nie były powszechnie znane, także – co przyznał przed premierą – samemu Satanowskiemu. Powstały do nich nowe aranżacje, w większości autorstwa Jerzego Stanowskiego, ale także Jacka Skowrońskiego i Hadriana Filipa Tabęckiego. Są one bardzo spokojne, nieco melancholijne, momentami – ale tylko momentami – nieco monotonne. Pewnym wytłumaczeniem takiego potraktowania utworów Kaczmarskiego może być fakt, że autor przedstawienia wykonanie tych songów kojarzonych do tej pory z chropowatym, głośnym (momentami wręcz krzyczącym) wokalem Kaczmarskiego powierzył reżyser kobietom, „wdowom pamięci po Jacku Kaczmarskim”, jak je w swoim czasie określił. To swoisty hołd Satanowskiego dla kobiet, które - w przeciwieństwie do czasów, które w swoich utworach mniej lub bardziej metaforycznie opisywał Kaczmarski – stanowią w ostatnim okresie siłę sprawczą protestów przeciwko otaczającej nas rzeczywistości. Nawiązuje do tego również scenografia Anny Tomczyńskiej, która pokryła dużą przestrzeń Teatru Nowego w Poznaniu otwartymi czaszami czarnych parasoli, co stanowi niezwykle czytelne nawiązanie do słynnych kobiecych manifestacji z lat nieodległych. Scenografię uzupełniają także multimedialne projekcje autorstwa Justyny Bieleckiej, pokazujące m.in. obrazy Muncha, Wróblewskiego, Vermeera, które poetycko i wokalnie interpretował Jacek Kaczmarski. 
 
Agnieszka Różańska. Fot. Jakub Wittchen/Teatr Nowy w Poznaniu
Śpiewane w takiej scenerii songi autora „Murów” nabierają nowych znaczeń i interpretacji, niejako wymuszając na widzu – także tym młodym - asocjacje do bieżącej sytuacji w naszym kraju ogarniętym „dobrą zmianą”. Kto wie, może „Obława” to dziś może pieśń o protestujących na ulicach przeciwko łamaniu Konstytucji i rozganianych przez upolitycznioną na nowo policję. A utwór „A my nie chcemy uciekać stąd” – czy to nie protest młodych zmuszanych przez sytuację ekonomiczną do wyjazdu z ojczyzny? Mury rosną, a bohater „Bajeczki z perspektywki” kogoś przypomina… To tylko niektóre możliwe interpretacje tekstów Kaczmarskiego sformułowane ad hoc po wysłuchaniu spektaklu – koncertu „Kanapka z człowiekiem”. A jest pewnie dużo więcej, bo teksty Jacka Kaczmarskiego okazują się ponadczasowe, aktualne bez względu na to, kto dzierży stery władzy. Na nowo można je także odczytywać dzięki interpretacjom świetnym wokalnie aktorkom: Pameli Adamik, Bożenie Borowskiej – Kropielnickiej, Karolinie Głąb, Oliwii Nazimek i Agnieszce Różańskiej. Towarzyszy im na żywo zespół instrumentalny pod kierownictwem Jacka Skowrońskiego. Aktorki perfekcyjnie brzmią zarówno jako solistki, jak i kwintet.
 
Marcin Januszkiewicz. Fot. Jakub Wittchen/Teatr Nowy w Poznaniu
W spektaklu pojawia się również postać Jacka Kaczmarskiego, a właściwie jego alter ego, kreowana (gościnnie) przez Marcina Januszkiewicza. To on, siedząc nieco z boku sceny, przypomina jego własnymi słowami wybrane fakty z życia barda, jego wypowiedzi o dzieciństwie, miłości postrzeganiu jego twórczości i wreszcie o odchodzeniu, a w finale genialnie wykonuje „Powrót” Kaczmarskiego, brzmiące jak wypowiedź zmarłego artysty z zaświatów poruszające refleksje o losie artysty w świecie pozbawionym zasad i wartości. Sposób wykonania tego utworu wywołuje, podobnie jak śpiewany przez Januszkiewicza wcześniej „Autoportret Witkacego”, wywołuje ciarki na skórze słuchających. Ma bowiem ten śpiewający aktor coś takiego w sobie, w sposobie interpretacji, że nie sposób pozostać obojętnym. To naprawdę rewelacyjny artysta. „Kanapka z człowiekiem” to piękne, na wysokim poziomie artystycznym przedstawienie, oby jak najszybciej wróciło na deski otwartego i wypełnionego publicznością (jak wszystkie inne teatry) po epidemii Teatru Nowego w Poznaniu.


Komentarze